– Rząd przedstawia różne programy, żeby wspomóc finansowo indywidualne gospodarstwa, które ogrzewają się węglem i liczy, że to wystarczy. Obecna sytuacja dobitnie pokazuje, że Polska zmarnowała czas na transformację energetyczną dyskutując, czy ma ona sens? Jak się okazuje ma, bo mimo, że polska gospodarka, jak się nam wmawiało “stoi węglem”. Czas pokazał, że jednak dobra są ograniczone – z dr Justyną Bokajło, politolożką i ekonomistką z Uniwersytetu Wrocławskiego o kryzysie energetycznym rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Zbliża się zima, a Polska nadal nie ma odpowiedniej ilości węgla. Czy społeczeństwu uda się przetrwać nadchodzącą zimę?
Dr Justyna Bokajło: To zależy od wielu czynników.
Jakich?
Rząd przedstawia różne programy, żeby wspomóc finansowo indywidualne gospodarstwa, które ogrzewają się węglem i liczy, że to wystarczy. Obecna sytuacja dobitnie pokazuje, że Polska zmarnowała czas na transformację energetyczną dyskutując, czy ma ona sens? Jak się okazuje ma, bo mimo, że polska gospodarka, jak się nam wmawiało “stoi węglem”. Czas pokazał, że jednak dobra są ograniczone. To nie jest wyłącznie teoria ekonomiczna. Rzeczywistość pokazała, że węgiel który ma niestety największy udział w polskim miksie energetycznym dzisiaj jest importowany m.in. z Australii, RPA na potrzeby krajowe. Ceny węgla są bardzo wysokie. Dziś za tonę zapłacimy 3000 a nawet 4000 PLN, a z węgla korzysta około 3 mln Polaków, przy czym w zimie zużyje przeciętne domostwo do ogrzania domu wzrasta do 5 ton tego surowca. Paradoksalnie, przy brakach na potrzeby rodzime, wciąż to węgiel kamienny eksportujemy np. do Czech, Niemiec, także poza UE, po cenach dużo niższych niż importujemy.
Trudno też przewidzieć, czy mimo dopłat, które będą wypłacały samorządy węgla wystarczy dla wszystkich, bo jest on słabej jakości i jest go mało.
Drugą kwestią jest też gaz, który również jest wykorzystywany do wytwarzania energii. Tutaj sytuacja wygląda lepiej, ale nie do końca, bo mimo deklaracji dostaw ze strony Stanów Zjednoczonych do Europy tego surowca. Polska ma infrastrukturę gazową, żeby pomieścić dużą ilość gazu w sytuacji, gdy zapotrzebowanie na niego jest w kraju duże. Odpowiednim rozwiązaniem byłaby rozbudowa polskich zbiorników.
Niedawno ruszyły wypłaty na tzw. dodatek węglowy. Czy w Pan ocenie to rozwiązuje sprawę, zwłaszcza że trudno jest przewidzieć jak surowa i długa może być zima, a węgla może nie starczyć dla wszystkich?
Przede wszystkim powiedzieć należy jasno, że energia oparta na węglu nie jest dobrym rozwiązaniem. Koszty są wysokie i dla gospodarki i społeczeństwa, które spalając go w kopciuchach truje się, i dla środowiska naturalnego. Samorządy wypłacają dodatek, bo chcą zapewnić ciepło na najbliższe miesiące. Ale po pierwsze to jest ratowanie sytuacji tu i teraz, bo to absolutnie oddala nas od właściwej transformacji energetycznej i celów nie tylko unijnych, ale także porozumienia paryskiego. Po drugie, samorządy pośredniczą jedynie, a dopłaty finansuje resort finansów, który środków w odpowiedniej ilości nie przekazał.
Odpowiadając na Pana pytanie, w perspektywie długookresowej nie jest to dobre rozwiązanie, ponieważ środki, które są przeznaczane na dopłaty i import węgla mogłyby sfinansować transformację energetyczną. Oczywiście dopłaty są rozwiązaniem tymczasowym, jednak nie zmienia to faktu, że obecna sytuacja pokazuje lata zaniedbań w kwestii energetyki. A mówiąc wprost, w kwestii strategii energetycznej państwa i bezpieczeństwa energetycznego. A to zaniedbania poważne.
Czy w Pani ocenie obecna sytuacja doprowadzi do tego, że w Polsce dojdzie do transformacji energetycznej?
Cytując Churchilla „Nie można dobremu kryzysowi dać się zmarnować” i to niesie jakiś potencjał, bo jeśli Polska nadal będzie zostawała przy węglu, to sytuacja na przyszłość nie rysuje się w kolorowych barwach. To znaczy czynsz będzie szedł górę, bo węgiel będzie drożał, a zarobki niekoniecznie. Oprócz tego będą problemy z dostawami surowca, który jest importowany. A jego jakość nie zawsze jest dobra. Ostatnia dostawa z Indonezji kosztowała nas 2 mld PLN, a węgiel okazał się błotem. To też wskazuje na ignorancję polityczną. To pokazuje, że Polska będzie musiała w tej kwestii coś zrobić, zwłaszcza że miała czas, żeby przeprowadzić transformację energetyczną w sposób mniej kosztowny.
Warto podkreślić, że w historii wiele razy zdarzały się kryzysy w wyniku, których państwo, które chciało się uniezależnić od swojego dostawcy energetycznego, tak jak dzisiaj chce zrobić to Unia Europejska, również dokonywało transformacji energetycznej. Myślę, że teraz w wyniku sankcji i wojny w modelu gospodarczym Unii Europejskiej, a przede wszystkim Polski, dojdzie do podobnego zwrotu. Więcej powiem, do zmian w strategii bezpieczeństwa energetycznego musi wręcz dojść, jeśli chcemy zapewnić sobie nie tylko efektywność gospodarczą, ale przede wszystkim dobrobyt społeczny. Musimy zwiększyć udział źródeł odnawialnych, bardziej zdywersyfikować nasz miks energetyczny i to jak najszybciej
Wojna i sankcje uruchomiły proces na końcu którego jest uniezależnienie się państw członkowskich od rosyjskich surowców. Jednak to może potrwać. Czy i jak państwa członkowskie Unii Europejskiej poradzą sobie z nadchodzącą zimą?
Państwa członkowskie na pewno będą oszczędzać, bo dla każdego rządu jest to wyzwanie, które nie może odbić się w dotkliwy sposób na społeczeństwie. Państwa czy raczej rządy lokalne miast europejskich przedstawiają w tym celu różne pomysły, jak chociażby wyłączania oświetlenia na noc, ale to z kolei może odbić się na poczuciu bezpieczeństwa mieszkańców. Jednak jest rozwiązanie tego problemu, które już stosują włodarze miast polskich. Natężenie oświetlenia, rezygnując z podświetlania billboardów, witryn sklepowych.
Należy powiedzieć, że inne rozwiązania są już też wcielane w życie w innych miastach europejskich. Jak na przykład stopniowe zmniejszanie temperatury w domu. O jeden, dwa stopnie czy w budynkach publicznych – utrzymywanie temperatury do 19 stopni. Dobrym pomysłem było by skoordynowanie tych działań na szczeblu samorządu i władzy centralnej. Przykładowo rządy landów niemieckich silnie współpracują z federacją oraz obywatelami, NGOsami, w Polsce wciąż dominuje myślenie centralne i biurokratyczne. Brakuje kampanii informacyjnych, ludzie czują się pozostawieni samym sobie, nie czują się pewnie, albo dominuje myślenie “jakoś to będzie”. UE jeśli chodzi o tę zimę poradzi sobie, wykorzysta zapasy. Jednak bez koniecznych zmian w podejściu do energetyki, bez podejścia systemowego i zmian strukturalnych kolejna zima może być gorsza.
Ukraina zobowiązała się do pomocy energetycznej dla Polski, a Stany Zjednoczone przekazały Polsce pewną ilość gazu. Czy zapasy te wystarczą na zimę?
Według retoryki rządu – „tak”. Jednak problem polega na tym, że Polska ma najmniejsze magazyny gazu w Europie które mogą pomieści 15% rocznego zużycia. Jeśli spojrzy się na badania, to społeczeństwo w zeszłym roku zużyło 23 000 0000 000 litrów sześciennych gazu. Natomiast zapełnienie magazynu umożliwi zużycie na poziomie 3 500 0000 000 litrów sześciennych gazu. To wystarczy na 2-3 miesięcy zimy, a potem pojawia się pytanie, co dalej? To pokazuje, że w kwestii gazu Polska może mieć spory problem.
Niedawno miała miejsce awaria gazociągu Nord Stream I i II. Jakie mogą być konsekwencje tej awarii dla Europy, która w wyniku sankcji chce uniezależnić się od surowców rosyjskich?
Na pewno jest to trudna sytuacja dla Niemiec, ponieważ to państwo jest w dużym stopniu uzależnione od tego gazociągu. To również pokazuje, że Rosja w wyniku sankcji chce Europie uniemożliwić jakikolwiek dostęp do gazu. To jest szantaż Moskwy, która pokazuje, że mimo działań instytucji europejskich, to Kreml ma jeszcze narzędzia, żeby oddziaływać na dobrobyt i komfort życia Europy.
W takiej sytuacji państwa członkowskie powinny zwiększyć dywersyfikację i znaleźć też alternatywę energetyczną dla gazu. Nie możemy popaść od zależności od węgla do zależności od gazu. Gaz w taksonomii unijnej funkcjonuje jako paliwo przejściowe. Potencjał leży w energii słonecznej, wodnej, wiatrowej, w fotowoltaice i wreszcie w wodorze. Do tego jednak potrzebujemy również odpowiednich rozwiązań cyfrowych, legislacyjnych, infrastrukturalnych oraz finansowych. W dłuższej perspektywie poradzimy sobie wyłącznie w ramach współpracy, zarówno subregionalnej jak i regionalnej. A moja refleksja co do Polski jest następująca jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne: im bardziej polityka energetyczna jest kwestią sojuszu polityczno-korporacyjnego, tym jest mniej skuteczna. Im więcej działań strategiczno-ekonomicznych przy włączeniu społecznym tym korzystniej.
Jaka powinna być odpowiedź instytucji europejskich, jeśli Rosja dokonała sabotażu?
Unia Europejska powinna w takiej sytuacji nałożyć kolejne sankcje, bo należy powiedzieć wprost, że nawet jeśli państwa członkowskie przestały dokonywać wymiany handlowej z Rosją, to znalazła ona innych klientów na swoje surowce. Instytucje europejskie powinny dokładne przeanalizować rosyjski rynek pod kątem jej uzależnienia od niektórych towarów, które są istotne dla jej gospodarki i na te towary czy też usługi nałożyć sankcje. Myślę, że czynnikiem który mógłby skutecznie osłabić Rosję to wyższa technologia, której Rosja nie jest twórcą. Owszem słuszne wydaje się pytanie, że wówczas Moskwę mogą wspierać Chiny? Jednak, jeśli spojrzy się na trwającą wojnę, to czy Pekinowi tak bardzo zależy na Rosji? Nie, bo państwo to ma swoje plany i zaczyna odcinać się samo od Rosji.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU