Władimir Putin zapewnia, że cele jego „operacji specjalnej” pozostają niezmienne. Jednak sekretarz stanu USA Antony Blinken uważa, że zbrodniarz jest pod presją, by zakończyć agresję na Ukrainę.
Władimir Putin był gościem szczytu w Samarkandzie, gdzie spotkał się m.in. z przywódcami Chin czy Indii. Kremlowski zbrodniarz robił dobrą minę do złej gry, bagatelizował ukraińską kontrofensywę i zapewniał, że cele jego „specjalnej operacji” pozostają niezmienne.
– Głównym celem jest wyzwolenie całego terytorium Donbasu – stwierdził, choć jeszcze niedawno mówił o „denazyfikacji” całej Ukrainy. Putin przekonywał też, że „Rosja stopniowo przejmuje kontrolę nad nowymi obszarami Ukrainy”, choć wydaje się, że pomylił słowo „przejąć” ze słowem „utracić”.
Te przechwałki nie zrobiły chyba wrażenia na innych przywódcach. Szef indyjskiego rządu Narendra Modi powiedział wręcz Putinowi, że „to nie jest czas wojen”. Zbrodniarz zapewnił, że rozumie obawy premiera Indii i chce jak najszybciej zakończyć konflikt. Winą za przeciąganie konfliktu obarczył… Ukrainę i rzekomą niechęć Kijowa do negocjacji.
Sekretarz stanu USA Antony Blinken jest przekonany, że Chiny i Indie stawiają Putina pod presją, by zakończył swoją agresję wobec Ukrainy.
– Myślę, że to, co widzicie, jest tylko manifestacją faktu, że ta agresja była atakiem przeciwko interesom ludzi na całej planecie – skomentował Blinken. – Wierzę, że to, co słyszymy ze strony Chin i Indii, odzwierciedla obawy na całym świecie o wpływ rosyjskiej agresji na Ukrainę nie tylko pod kątem narodu ukraińskiego – podkreślił sekretarz stanu USA.
Źródło: Gazeta.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
