Wody Polskie są ostatnio na ustach całej Polski. W 2020 roku PiS-owska instytucja popełniła błąd i doprowadziła do katastrofy ekologicznej.
Gdy okazało się, że w Odrze dochodzi do masowego śnięcia ryb, Wody Polskie znalazły się na ustach całej Polski. To stworzona przez PiS instytucja odpowiadająca za zagospodarowanie wód. W 2020 r. popełniła błąd na zbiorniku w Świdnicy i doprowadziła do katastrofy ekologicznej. Prokuratura postawiła pierwsze zarzuty.
Zbiornik w Świdnicy
Zbiornik Witoszówka w Świdnicy był kontrolowany cyklicznie co pięć lat jako obiekt budowlany w eksploatacji. W protokole pokontrolnym stwierdzono zły stan obiektu, wyniki przedstawiono Dolnośląskiemu Wojewódzkiemu Inspektoratowi Nadzoru Budowlanego. Wody Polskie zostały wezwane do usunięcia i zagrożeń i musiały obniżyć poziom spiętrzenia wody w zbiorniku.
Operacja przeprowadzona w maju polegała na obniżeniu poziomu wody o metr w tempie 10 cm na dobę. – Ze zbiornika, którego otoczenie jest jednym z ulubionych miejsc spacerów mieszkańców, zniknęła woda, a dno pokryły martwe małże i ryby – pisze “Gazeta Wyborcza”. Pochodzący z regionu posłowie Platformy Obywatelskiej wszczęli alarm.
W wyniku zrzutu wody na zalewie Witoszówka doszło do bezpośredniego zagrożenia środowiska naturalnego, zginęło tysiące zwierząt, w tym szczeżuja wielka, gatunek, który jest objęty ochroną. W zbiorniku od kilku dni utrzymywany jest dramatycznie niski poziom lustra wody, co ma negatywny wpływ nie tylko na żyjące w zalewie ryby, małże i inne stworzenia, ale także na ogólny stan jego otoczenia – pisali w interpelacji.
Zareagowały również władze miasta. – Z powodu przeciągających się prac prowadzonych przez podległe Panu służby stworzenia zamieszkujące ten akwen zostały skazane na śmierć – pisała do Przemysława Decy, prezesa Wód Polskich, prezydentka Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska.
Sprawa w prokuraturze
Doniesienie do prokuratury złożył Dolnośląski Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska oraz władze Świdnicy. Śledczy przyznają, że sprawa jest skomplikowana. Po dwóch latach udało się jednak postawić zarzut osobie, która uczestniczyła w kontroli podczas której podjęto decyzję o obniżeniu wody w zbiorniku.
Osoba ta usłyszała zarzut spowodowania zniszczenia w środowisku zwierząt i roślin znacznych rozmiarów – mówi prokurator w rozmowie z gazetą.
Podejrzany nie przyznaje się do winy. Jego tłumaczenia opierają się o wskazywanie na sytuację wyższej konieczności. – Należało jednak uwzględnić warunki środowiskowe – stwierdza prokurator.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU