Jako obywatel, który zderzył się z aparatem państwa, czuję satysfakcję, że w końcu mogę wykonywać swoją pracę. Natomiast jako prawnik mam świadomość, że przywrócenie mnie do orzekania de facto nic nie zmienia, bo praworządność nadal jest niszczona. Pod tym względem jest to gorzkie zwycięstwo – z sędzią Igorem Tuleją o jego przywróceniu do orzekania i walce o praworządność rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno został Pan przywrócony do orzekania przez Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Jak Pan to skomentuje?
Igor Tuleya: Nielegalna izba postanowiła zmienić decyzję również nielegalnego organu, jakim była Izba Dyscyplinarna. Orzeczenie, które zostało wydane, de facto nie jest skierowane do mnie, bo od początku miałem świadomość, że procedowałem zgodnie z prawem na posiedzeniu, za które mnie zawieszono, a decyzję w tej sprawie wydał organ, który nie jest sądem. Zwłaszcza że nie mogłem wówczas popełnić przestępstwa z artykułu 241 kodeksu karnego. Na tej podstawie zakładałem, że immunitet sędziowski ciągle mam i mogę normalnie pracować, zwłaszcza że prawo było po mojej stronie, a najlepszym tego przykładem są liczne wyroki sądów krajowych czy europejskich, które stwierdzały, że moje zawieszenie było bezprawne i nakazywały natychmiastowe przywrócenie mnie do orzekania.
Mimo to wyroki te nie były realizowane i dlatego uważam, że decyzja Izby Odpowiedzialności Zawodowej nie jest kierowana do mnie, tylko do instytucji europejskich, którym władza chce w ten sposób przekazać, że realizuje kamienie milowe. Jak i również do osób, które uniemożliwiały mi powrót do pracy, a które są moimi bezpośrednimi przełożonymi.
Dwa lata walczył Pan z aparatem państwa. Co czuje Pan, gdy udało się Panu wygrać? Czy nie Pan wrażenia, że mimo przywrócenia Pana do orzekania, odniósł Pan gorzkie zwycięstwo?
Jako obywatel, który zderzył się z aparatem państwa czuję satysfakcję, że w końcu mogę wykonywać swoją pracę. Natomiast jako prawnik mam świadomość, że przywrócenie mnie do orzekania de facto nic nie zmienia, bo praworządność nadal jest niszczona. Pod tym względem jest to gorzkie zwycięstwo.
Przez okres zawieszenia otrzymywał Pan olbrzymie wsparcie społeczne. Czy pomogło to Panu przetrwać ten trudny czas?
Oczywiście, że tak. I będę to podkreślał, bo tak naprawdę to obywatele dostrzegli zamach na trójpodział władzy w 2015 roku. To doprowadziło do natychmiastowej reakcji społecznej i protestów w obronie praworządności, które miały miejsce pod Trybunałem Konstytucyjnym, a następnie pod sądami. Do tej pory obywatele bronią praworządności, narażając się na rozmaite represje.
Należy powiedzieć, że bez takiego wsparcia społeczeństwa obywatelskiego system sprawiedliwości mógłby już wyglądać tak jak na Węgrzech lub w Turcji. Mianowicie sądy powszechne byłyby całkowicie podporządkowane władzy. To pokazuje, że mimo długiej walki o wartości, to jednak wartości świata zachodniego nie są nam obce, a społeczeństwo zdaje sobie sprawę, co utrata praw i wolności obywatelskich mogłaby oznaczać.
Powiedział Pan, że przez te dwa lata nie mógł Pan wykonywać zawodu, który Pan kocha i w wymiarze osobistym jest to dla Pana tragedia. Natomiast jaka jest to tragedia dla obywateli i wymiaru sprawiedliwości, który obecna władza sobie podporządkowuje?
W obecnej chwili są zawieszeni sędzia Gąciarek i Ferek, którzy od dawna nie orzekają. Podobnie jak w mojej sytuacji również nie popełnili przestępstwa, tylko swoimi orzeczeniami, w których stosowali prawo, nie spodobali się władzy. Dla wymiaru sprawiedliwości jest to duża strata, gdyż od pracy odsuwa się doświadczonych sędziów, co odbija się na postępowaniach, które się toczą, bo zaczynają się one od początku, a są to często poważne i trudne sprawy.
Działania władzy miały na celu wywołanie efektu mrożącego w środowisku i pokazać innym nieposłusznym sędziom, że za stosowanie się do prawa europejskiego grozi kara. Natomiast za orzekanie po myśli partii rządzącej awans zawodowy.
Jak Pan sądzi, czy władza osiągnęła swój cel?
Na szczęście nie, bo środowisko sędziowskie nie dało się zastraszyć. Mimo okresu zawieszenia nie próżnowałem, prowadziłem pracę naukowo-dydaktyczną, co również uniemożliwiano mi. Podobnie jak inni sędziowie, którzy bronią praworządności, budowałem wizerunek sędziego obywatelskiego i fakt, że zostałem przywrócony do pracy, nie zmieni mojej działalności. Zarówno dla mnie, jak i dla pozostałych sędziów, którzy bronią wartości, najważniejsze są słowa zawarcie w ślubowaniu sędziowskimi niż konsekwencje represji aparatu państwa.
Czy będzie Pan się domagał od skarbu państwa zadośćuczynienia za uniemożliwianie wykonywania zawodu i represje, które Pana spotkały?
Oczywiście, że tak. W tej kwestii nie zamierzam składać broni, zwłaszcza że moje zawieszenie nie miało żadnych podstaw prawnych. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że niedawno wygrałem proces przed sądem pracy, który dotyczył sprzeciwów mojego przełożonego, który uniemożliwiał mi w okresie zawieszenia działalność naukowo-dydaktyczną.
Odpowiadając na Pana pytanie, to skarb państwa, który dysponuje pieniędzmi podatników, ma prawo zażądać, żeby rekompensatę ze okres zawieszenia wypłacili urzędnicy, którzy podjęli w mojej sprawie taką decyzję. Mam na myśli prokuratorów, którzy stawiali mi fałszywe zarzuty i inne osoby, które przyczyniły się do uchylenia mojego immunitetu w sposób bezprawny. Takie działania powinny mieć aspekt wychowawczy dla urzędników, którzy łamią prawo.
Powiedział Pan, że będzie dalej Pan sędzią obywatelskim. Czy w Pana ocenie sędziowie odrobili lekcję, że w celu budowy demokracji muszą stać się sędziami obywatelskimi?
Tej lekcji jeszcze nie odrobiliśmy, bo ona nadal trwa. Od kilku lat model sędziego obywatelskiego, który spotyka się ze społeczeństwem, jest budowany. Takie spotkanie nie służą temu, żeby obywateli uczyć z zakresu prawa czy sądownictwa, ale żeby wsłuchać się w ich głos, co sądzą o wymiarze sprawiedliwości i co w nim należy zmienić.
Natomiast jeśli sędzia jest w stanie w czasie takiego spotkania odpowiedzieć na pytanie, jak działa prawo, to jest to pozytywne, ale nie zmienia to faktu, że sędziowie muszą nauczyć się słuchać i rozmawiać ze społeczeństwem, bo bycie sędzią to służba dla społeczeństwa, a nie tylko na sali sądowej. Rola sędziów, jak i obywateli, nie skończy się po najbliższych wyborach, bo każdej władzy trzeba patrzeć na ręce, a obywatele, jeśli to możliwe, powinni znaleźć się w składach sądów w roli ławników. Propozycje, w jaki sposób uzdrowić wymiar sprawiedliwości, są, podobnie jak w kwestii najważniejszych instytucji w państwie, które dzisiaj są zdewastowane.
Jak trudny i długi będzie proces naprawy instytucji, które zostały przez obecną władzę zdewastowane?
Sam proces naprawczy, zmiana przepisów i zaprezentowanie nowych ustaw, to kwestia kilku miesięcy. Jednak należy powiedzieć, że środowiska prawnicze mają również swoje projekty, które już są gotowe.
Natomiast odbudowa autorytetu instytucji i wymiaru sprawiedliwości, to praca na pokolenia.
Jeśli weźmie się pod uwagę „atrakcyjność” instrumentów, które Zjednoczona Prawica zbudowała, to czy nie obawia się Pan, że przyszła ekipa rządząca postanowi je zachować ze względu na ich możliwości?
Ugrupowanie rządzące stworzyło możliwości, które są dla każdego polityka atrakcyjne. Uzasadniona jest obawa, że po przejęciu władzy przez opozycję narzędzia te mogą zostać zachowane. Jednak żeby do tego nie doszło, to zarówno sędziowie i obywatele muszą patrzeć również przyszłej władzy na ręce. Nie ulega wątpliwości, że prawnicy, którzy dali raz się skorumpować politykom i przyczyniły się do dewastacji sądownictwa, mogą za nowej władzy zrobić to samo, żeby uniknąć konsekwencji prawnych, jeśli będzie taka możliwość. A to przyczyni się do dalszej i większej destrukcji państwa.
Powiedział Pan o ludziach, którzy dali się skorumpować Zjednoczonej Prawicy, a którzy zasiadają w najważniejszych instytucjach w państwie. Czy nie obawia się Pan, że jeśli przyszła ekipa rządząca zatrzymałaby instrumenty stworzone przez obecną władzę, to osoby, które dzisiaj zasiadają w tych instytucjach ponownie dałyby się skorumpować, żeby pozostać na obecnych stanowiskach?
Oczywiście, że tak, bo taka jest natura koniunkturalistów. Natomiast jest to bardzo przykre w wymiarze sprawiedliwości, która kłóci się z ideą niezależnych sądów i niezawisłością sędziów. Dla osób, które dzisiaj postępują nieetycznie nie powinny piastować wysokich funkcji w najważniejszych instytucjach państwa czy funkcji kierowniczych w sądach. Natomiast, czy mogą dalej pełnić zawód sędziowski, to powinien rozstrzygnąć to niezawisły sąd dyscyplinarny lub karny.
Instytucje europejskie postawiły Polsce konkretne warunki, na które polski rząd się zgodził. Czy przywrócenie Pana to próba realizacji kamieni milowych przez rząd, czy dalsza gra z Unią Europejską?
Uważam, że przywrócenie mnie do orzekania w obecnej sytuacji nie jest przypadkowe, ponieważ jest to próba negocjacji, które trwają pomiędzy Warszawą a Brukselą. Natomiast czy rządzący zaczynają rozumieć swoje dotychczasowe błędy? Wątpię, bo w tle zawsze są rozgrywki między politykami europejskimi czy krajowymi.
Do orzekania oprócz Pana wrócił już sędzia Paweł Juszczyszyn i Krzysztof Chmielewski. Co w Pana ocenie z pozostałymi sędziami?
Wierzę, że pozostali sędziowie wrócą wkrótce do orzekania. Co do realizacji pozostałych kamieni milowych, to wszystko zależy od woli politycznej i rozgrywek w obozie władzy. Czas pokaże, jak sytuacja się rozwinie.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU