Kluby PKO Ekstraklasy przeszły wielkie testowanie na obecność koronawirusa. Jak poinformowały władze ligi, powrót na boiska nie jest zagrożony, choć w przypadku niektórych osób będą potrzebne dodatkowe badania.
W normalnych okolicznościach piłkarze PKO Ekstraklasy szykowaliby się właśnie do ostatecznych rozstrzygnięć w sezonie. Tym razem maj minie im pod znakiem okresu przygotowawczego, po którym wznowią przerwane przez wybuch pandemii rozgrywki. Przynajmniej taki jest plan – i, póki co, ów plan jest realizowany.
W poniedziałek odbyło się wielkie testowanie w klubach Ekstraklasy. I znów – w czasach „przedwirusowych” słowo „testy” oznaczało sprawdzanie piłkarzy wątpliwej jakości, których akurat polecił znajomy menadżer. Miejmy nadzieję, że te realia wrócą jak najszybciej.
Póki co, Ekstraklasa jest na pierwszym etapie powrotu. Na obecność koronawirusa przebadano 800 osób z 16 ekstraklasowych zespołów. Byli to piłkarze, trenerzy i inni pracownicy, którzy znaleźli się na przekazanych przez kluby listach. Tylko osoby z listy – 50 z każdego klubu – będą mogły przebywać na stadionach podczas meczów. Testy sfinansował PZPN.
– System badań medycznych, który wprowadziliśmy, zdaje egzamin. Spełniły się nasze przewidywania zgodnie z którymi przechodzimy do kolejnego etapu testów. Wytypowaliśmy zawodników, którzy przejdą pogłębione badania. Ich wyniki powinniśmy poznać w ciągu 24, najdalej 48 godzin – zakomunikował prof. Krzysztof Pawlaczyk z komisji medycznej PZPN.
Prof. Pawlaczyk dodał, że dodatkowe badanie nie oznacza zdiagnozowania koronawirusa. W ciagu dnia media informowały nieoficjalnie, że zdarzały się przypadki, gdy test wskazywał, iż piłkarz przeszedł chorobę bezobjawowo.
– Chcemy mieć pewność, że wszyscy zawodnicy i pracownicy klubów, których przebadaliśmy, są zdrowi. To jest najważniejsze – wyjaśnia.
Ostateczne wyniki dodatkowych testów mają być znane w środę 6 maja. Do tego czasu kluby powinny prowadzić treningi indywidualne. Plan zakłada, że od 10 maja drużyny będą mogły odbywać treningi w komplecie. Pierwszy mecz ma odbyć się 29 maja.
Ekstraklasa jak Bundesliga
Polska należy krajów Europy, które chcą grać. Na przeciwnym biegunie są Holandia i Francja, gdzie już ogłoszono zakończenie sezonu 2019/20. Chętne do powrotu są Anglia, Włochy czy Hiszpania – wszyscy zerkają w stronę Niemiec. Bundesliga ma wznowić grę już 15 maja – jeżeli tam wszystko potoczy się zgodnie z planem, prawdopodobnie śladem Niemców pójdą inne ligi.
Nie jest tajemnicą, że głównym powodem, by dokończyć rozgrywki, są pieniądze. Brak meczów to brak pieniędzy dla klubów, a to oznacza poważne problemy finansowe. Trzeba pamiętać, że futbol to nie tylko boisko i dwudziestu dwóch biegających za piłką milionerów. Organizacja rozgrywek ligowych do tysiące miejsc pracy. Dlatego próba powrotu do gry to dobry pomysł, tym bardziej, że piłkarze stają się jedną z najbardziej chronionych grup zawodowych. Trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy manager supermarketu robi testy wszystkim zatrudnionym przez siebie kasjerom. A ci są przecież bardziej narażeni na zachorowanie.
Marciniak: “Nie róbmy z siebie świętych krów!”
Podobną opinię wyraził Adam Marciniak, obrońca Arki Gdynia.
– Skoro wysportowany, grający w piłkę facet w sile wieku ma jakieś obawy, to co powiedzieć o lekarzach, pielęgniarkach, paniach w Biedronce, kurierach? O kimkolwiek, bo wszyscy pracują i się narażają. A my piłkarze mamy czuć wielkie obawy. Albo chcemy grać i zarabiać, albo nie. Jak ktoś ma obawy, to się może przebranżowić i pracować w domu – powiedział zawodnik w rozmowie z portalem Sportowefakty.wp.pl.
Marciniak nie pozostawia suchej na graczach, którzy swoim niepoważnym zachowaniem w czasie epidemii utrwalają niekorzystny stereotyp piłkarza.
– Nie róbmy z siebie świętych krów! Jak słyszę wypowiedzi niektórych zawodników, że ktoś z rodziny im zakupy robi, to ja się nie dziwię, że mają nas potem jako grupę zawodową za niedorozwiniętych. Aż żenująco to czytać i słuchać – stwierdził gorzko Marciniak.
Stanowisko gracza Arki jest jasne: piłka nożna to zawód, za wykonywanie którego jest wynagradzany. Jeżeli ktoś boi się gry w obecnych warunkach, powinien poszukać bezpieczniejszej pracy.
– Albo chcemy zarabiać pieniądze, albo nie chcemy zarabiać pieniędzy. Piłka nożna to nasz zawód i za siedzenie w domach nikt nam płacił nie będzie. Jeśli ktoś się boi, to proszę bardzo: zawsze może skończyć i szukać sobie pracy w innym zawodzie. Może tam mu ktoś zapewni stuprocentowe bezpieczeństwo, chociaż wątpię, bo w żadnej branży na nikogo się tak nie dmucha i chucha jak w naszej – skwitował Adam Marciniak.
Źródło: Sportowefakty.wp, Ekstraklasa
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU