Ekspert ds. terroryzmu Andrzej Mroczek, nie pozostawia złudzeń, że doszło do błędów w KGP. Wskazuje dziury w tłumaczeniu komendanta policji.
Granatnik i komendant główny policji gen. Jarosław Szymczyk to od środy jeden z najgorętszych tematów w debacie publicznej. Dzisiaj już wiemy, że szef polskich policjantów otrzymał dwa granatniki w prezencie od strony ukraińskiej. Według Radia Zet, broń została przywieziona specjalnym pociągiem kursującym do Ukrainy z Przemyśla. Andrzej Mroczek, ekspert ds. terroryzmu, skomentował w rozmowie z “Gazetą Wyborczą” zdarzenie, jakie miało miejsce w sercu polskiej policji, czyli komendzie głównej.
Infantylne tłumaczenia komendanta
Gen. Szymczyk w rozmowie z RMF FM tłumaczył, że był pewien, że obie granatniki nie działają. – Kiedy przestawiałem zużyte granatniki, doszło do eksplozji – powiedział. Jak dodał, “wybuch był potężny”.
Jego tłumaczeń nie kupuje Andrzej Mroczek, były policjant oraz ekspert ds. terroryzmu i terroru kryminalnego w Collegium Civitas. Jego “zeznania” określa jako infantylne.
Jeżeli uznamy wersję gen. Szymczyka, to musimy też uznać, że ktoś przyjął w prezencie wyrzutnię pocisków bez sprawdzenia, czy jest nabita. Naładowany granatnik przejechał z kraju ogarniętego wojną przez polską, a zarazem unijną granicę. Następnie trafił do siedziby KGP, a potem do gabinetu szefa polskiej policji. I przez cały ten czas nikt go nie sprawdził – komentuje.
Według specjalisty, sprawdzenie granatnika, czy jest nabity, jest proste. Broń jest tak skonstruowana, żeby mógł sobie z nią poradzić zwykły żołnierz. – Od razu widać, czy w środku jest pocisk. A nam się mówi, że nie dał rady tego zrobić komendant krajowej policji – mówi zdziwiony.
Wyjaśnienia komendanta obrazują rozkład procedur
Jak podkreśla w rozmowie z “Wyborczą”, jeżeli uwierzy się w tłumaczenia komendanta policji, to przed nami pojawia się obraz totalnego rozkładu procedur.
W przypadku każdej wizyty ważnego funkcjonariusza w innym kraju powinni towarzyszyć mu pirotechnicy i specjaliści od elektroniki, którzy prześwietlają wszystkie otrzymywane przedmioty. Nie chodzi tylko o groźbę zamachu, ale i ryzyko infiltracji. Proszę sobie wyobrazić, że w granatniku byłby podsłuch. W gabinecie szefa polskiej policji mielibyśmy pluskwę i zapewne długo byśmy nic nie wiedzieli – zwraca uwagę.
Podsumowując, Krzysztof Mroczek mówi, że wersja przedstawiona przez gen. Szymczyka nie trzyma się kupy. Przede wszystkim zwraca uwagę, że trudno uwierzyć, iż granatnik wypalił sam z siebie, bo jeśli posiadał wady konstrukcyjne, to już dawno by wybuchł.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU