Josip Soljić stracił piłkę pod swoim polem karnym, a pięknym strzałem z dystansu popisał się Walerian Gwilia. W taki sposób padła na polskich boiskach pierwsza bramka po spowodowanej pandemią przerwie.
W marcu, gdy zawieszano sportowe rozgrywki, wydawało się, że takie obrazki prędko nie powrócą. Ostatecznie wymuszona przez koronawirus przerwa trwała 79 dni. Pierwsi na boiska wrócili piłkarze Legii Warszawa i Miedzi Legnica. Oczywiście bez publiczności, z zachowaniem szczegółowych zasad bezpieczeństwa, ale jednak – wróciła piłka nożna, a wraz z nią namiastka normalności.
Przed pierwszym gwizdkiem ćwierćfinału Pucharu Polski kibiców zżerała ciekawość, jak będzie wyglądać gra po tak długiej, wymuszonej przerwie. Trener Miedzi, Dominik Nowak, przyznawał zresztą na łamach portalu Weszło, że drużyna czuje presję, by mecz był dobrym widowiskiem.
I trzeba przyznać, że starcie Legii z Miedzią oglądało się całkiem dobrze. Po wicemistrzu Polski widać było dobre przygotowanie fizyczne. Legioniści narzucili swój styl gry, w 17. minucie wynik otworzył Walerian Gwilia, w drugiej połowie gola dołożył Mateusz Cholewiak. Legioniści postarali się jednak, by emocji w tym pierwszym po długiej przerwie meczu nie zabrakło. W 81 minucie czerwoną kartkę zobaczył Igor Lewczuk, a w 88. gola dla Miedzi zdobył Paweł Zieliński. Gospodarze jednak nie zdołali wyrównać i do półfinału Totolotek Pucharu Polski awansowała drużyna Aleksandra Vukovicia. W sobotę Legię czeka mecz z Lechem Poznań, który dziś zagra ze Stalą Mielec.
Forma wróci z kibicami?
Piłkarze przyznawali, że nie są jeszcze w optymalnej formie.
– Pewnych rzeczy brakuje, choćby czucia na boisku. Fizycznie czuję się dobrze – mówił debiutujący w bramce Legii 21-letni Wojciech Muzyk. – Wszyscy mogą wyglądać jeszcze lepiej na boisku i na pewno będziemy nad tym pracować – dodawał obrońca Wojskowych, Mateusz Wieteska.
Na pewno przygotowanie fizyczne odegra kluczową rolę we wznowionym sezonie. Terminarz jest napięty, a Zbigniew Boniek nie zgodził się na wprowadzenie pięciu zmian w meczu. Jeszcze większym atutem będzie więc posiadanie szerokiej, równej kadry. Po wysypie kontuzji w Bundeslidze można bowiem przypuszczać, że ten problem nie ominie też PKO Ekstraklasy. Wydaje się też, że jeszcze bardziej niż zazwyczaj, decydować mogą indywidualne umiejętności piłkarzy. Zespoły bazujące na waleczności i wybieganiu mogą mieć teraz problem.
Czy te przewidywania się sprawdzą? Mądrzejsi będziemy już w najbliższy poniedziałek, gdy skończy się pierwsza wznowiona kolejka PKO Ekstraklasy. Na razie rozgrywki będziemy śledzić w telewizji, ale niewykluczone, że już wkrótce na stadionie pojawią się kibice. Taki plan ma prezes PZPN Zbigniew Boniek. Pomysł zakłada, by na początku na stadion wpuścić 999 widzów, którzy zasiadaliby na trybunach z zachowaniem bezpiecznej odległości. Boniek przedstawił już pomysł premierowi Mateuszowi Morawieckiemu.
Czy to możliwe? Dzisiejsza konferencja rządu, na której przedstawiono kolejne decyzje związane z odmrażaniem gospodarki pozwala optymistycznie spojrzeć na tę sprawę. – Pracujemy z PZPN nad protokołem, który umożliwi obecność kibiców na stadionach podczas spotkań – przyznał premier. Co prawda nie zezwolono jeszcze na organizację imprez masowych, lecz restrykcje zostały mocno poluzowane: zniesiono limity osób w sklepach i kościołach, możliwe są też zgromadzenia publiczne do 150 osób. Kolejnym etapem mogą być stadiony Mecz Ekstraklasy z kibicami na trybunach jeszcze tego lata? Takiego scenariusza nie zakładali chyba najwięksi optymiści.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU