W sporcie mistrzostwo mierzy się liczbą medali, a u mnie będzie to dojście do jako takiej samodzielnej sprawności i poruszania się – mówi Ryszard Szurkowski w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”.
Najwybitniejszy polski kolarz w historii przed dwoma laty uległ poważnemu wypadkowi podczas wyścigów dla amatorów w Kolonii. Wielokrotny zwycięzca Wyścigu Pokoju i wicemistrz olimpijski w drużynie przeszedł dwie operacje kręgosłupa i skomplikowaną operację twarzy, miał czterokończynowe porażenie. Teraz mozolnie, krok po kroku przechodzi rehabilitację i walczy o powrót do zdrowia.
– To będzie naprawdę długi wyścig. Robię postępy, ale nie takie jak w sporcie wyczynowym. W tamtych czasach wiosną człowiek był jeszcze słaby, ale po specjalistycznym treningu zaczynał czuć nogę, żeby w maju i czerwcu być w pełnej formie. U mnie to potrwa o wiele dłużej – opowiada 74-letni Szurkowski.
Jeden z najwybitniejszych polskich sportowców w historii nie zamierza się poddawać i cały czas się rehabilituje, by wzmacniać organizm. – Trzeba uruchomić wszystkie mięśnie, począwszy od barków, karku, rąk, pleców, brzucha, bioder i nóg. Wszystkie powoli stają się mocniejsze – mówi “Przeglądowi Sportowemu”. – Podłączam się z wózka pod cykloergometr z ostrym kołem i jakoś go napędzam. Trochę siły w nogach więc jest, ale nie wiem, czy napędziłbym rower w płaskim terenie – opisuje były kolarz.
– W sporcie mistrzostwo mierzy się liczbą medali, a u mnie będzie to dojście do jako takiej samodzielnej sprawności i poruszania się. Ćwiczę więc i się nie poddaję – dodaje.
Źródło: Przegląd Sportowy, zdjęcie: baranq/Shutterstock
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU