Październikowe wybory na prezesa PZPN zostaną przełożone na przyszły rok. Nie decyduje jednak o tym porozumienie futbolowego środowiska, a… zapis w ustawie o tarczy antykryzysowej.
Te wybory przełożono
Mówi się, że wszyscy Polacy znają się na piłce nożnej i polityce. Jeśli to prawda, to obecny rok szykował się dla naszych rodaków wyjątkowo interesująco. Wybory prezydenckie zbiegły się z wyborami na prezesa PZPN. Walka o władzę w polskiej piłce zapowiadała się wyjątkowo ciekawie, gdyż swoją drugą kadencję kończył Zbigniew Boniek. O schedę po nim miał walczyć Marek Koźmiński, a do roli głównego kontrkandydata szykował się Cezary Kulesza. O tym, kto przekonał do siebie wyborców, mieliśmy się przekonać w październiku.
Teraz wszystko wskazuje na to, że obaj panowie mają dodatkowy rok na doszlifowanie swojej kampanii wyborczej. Wszystko z powodu… ustawy o tarczy antykryzysowej, nad którą będzie głosował Sejm. W jej projekcie znalazł się zapis mówiący, że jeżeli w tym roku kończy się kadencja szefa związku sportowego, zostaje ona przedłużona do 2021 roku. Minister Sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk tłumaczy na łamach portalu Interia, że chodzi o zachowanie stabilizacji w związkach sportowych przed rozegraniem imprez, które przełożono na 2021 rok. Dzięki temu bezpośrednio przed igrzyskami olimpijskimi nie dojdzie do organizacyjnych zmian – ma to dużo sensu. Szkoda, że partia rządząca równie logicznie nie podchodzi do wyborów głowy państwa.
Stabilizacja przed EURO
Przepis sprawia, że rządy Zbigniewa Bońka w polskiej piłce potrwają nie osiem, a dziewięć lat. Wybitny reprezentant Polski został wybrany na prezesa w 2012 roku i w ciągu swoich dwóch kadencji zdecydowanie poprawił wizerunek związku. Boniek wprowadzał się do prezesowskiego gabinetu zwolnionego przez źle ocenianego Grzegorza Latę, gdy wciąż świeża była pamięć po fatalnym EURO 2012.
Dodatkowy rok z Bońkiem u sterów gwarantuje przede wszystkim stabilizację. Wiadomo, że nie dojdzie do niespodziewanych ruchów w związku z czekającą na EURO 2021 reprezentacją. Nowy prezes mógłby przecież chcieć zmienić selekcjonera, a tak Jerzy Brzęczek może spokojnie przygotowywać się do przyszłorocznego turnieju. Ciekawsze wydaje się pytanie, co zmieni się przez ten rok. Czy w szranki staną Koźmiński i Kulesza? A może na scenie pojawi się inna postać gotowa do zrewolucjonizowania polskiego futbolu?
Źródło: Przegląd Sportowy
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU