Aleksandar Prijović, Vadis Odidja-Ofoe, Michał Pazdan czy Guilherme są wciąż dobrze pamiętani przez kibiców Legii Warszawa, choć od ich odejścia z warszawskiego klubu minęło już sporo czasu. Nic w tym dziwnego, w końcu byli to gracze, którzy decydowali o obliczu grającej w Lidze Mistrzów Legii. Jak potoczyły się dalsze kariery piłkarzy tworzących tamtą drużynę?
To ostatnie zwycięstwo…
Był styczeń 2017 roku. Legioniści prowadzeni przez trenera Jacka Magierę przygotowywali się na obozie w Hiszpanii do rundy wiosennej. Piłkarze szykowali formą na zbliżający się dwumecz z Ajaksem Amsterdam w ramach 1/16 finału Ligi Europy. Kilka tygodni wcześniej zespół z Łazienkowskiej zapewnił sobie awans do tych rozgrywek, zajmując trzecie miejsce w grupie Ligi Mistrzów dzięki wygranej 1:0 ze Sporting Lizbona.
Było to jedno z najlepszych i najbardziej emocjonujących spotkań Legii w najnowszej historii klubu. Jak się później okazało, było to ostatnie zwycięstwo warszawian w fazie grupowej europejskich pucharów. W kolejnych latach do tego etapu nie udało się awansować. Ani Legii, ani żadnej innej polskiej drużynie.
Drużyna, która wybiegła na murawę w pamiętnym meczu ze Sportingiem jest już tylko wspomnieniem. Mówi się, że w piłce nożnej pół roku to cała wieczność, a co dopiero trzy lata. Dlatego trudno się dziwić, że z jedenastki, która wtedy wybiegła na murawę, nie ma już w Warszawie żadnego gracza.
Legenda kończy karierę
Najdłużej przy Łazienkowskiej zostali Arkadiusz Malarz, Adam Hlousek i Miroslav Radović. Cała trójka występowała w zespole wicemistrza Polski do końca ubiegłego sezonu. Malarz długo pozostawał bez klubu, trafiając ostatecznie do ŁKS-u Łódź, który broni się przed spadkiem z Ekstraklasy. Mimo 39-lat doświadczony brakarz wciąż daje radę i wydaje się, że może pograć w piłkę dłużej niż tylko do lata. Hlousek wrócił do Czech i jest podstawowym obrońcą Slavii Praga. Radović, legenda Legii, zawiesił buty na kołku, kończąc granie w wieku 35 lat.
Rzeźniczak znów w Lidze Mistrzów
Blok defensywny – obok Hlouska – tworzyli wtedy Michał Pazdan, Jakub Rzeźniczak i Bartosz Bereszyński. Ten ostatni w styczniu 2017 odszedł do Sampdorii Genua i do dziś jest tam podstawowym obrońcą, regularnie powoływanym do kadry przez Jerzego Brzęczka. Pazdan w styczniu 2019 roku przeszedł do tureckiego Ancaragucu, po tym jak miejsca w zespole nie widział dla niego Ricardo Sa Pinto. Z zagranicznego wyjazdu skorzystał również Rzeźniczak (lipiec 2017) i trafił do Karabachu Agdam, z którym grał w Lidze Mistrzów. Dziś 33-latek broni barw Wisły Płock.
Futbol na krańcu świata
Trójkę środkowych pomocników w meczu ze Sportingiem tworzyli Michał Kopczyński, Thibau Moulin i Vadis Odidja-Ofoe. Kopczyński latem 2018 roku postanowił zobaczyć trochę świata, a w zasadzie jego koniec – trafił do Wellington Phoenix w Nowej Zelandii na zasadzie wypożyczenia. Po powrocie do kraju Legia sprzedała go Arki Gdynia, w której nie zadebiutował do dziś z powodu kontuzji barku. Moulin opuścił Łazienkowską zimą 2018 roku. Swoich sił próbował w PAOK-u Saloniki, następnie Ancaragucu oraz AO Xanti jednak w żadnym z tych zespołów nie był czołową postacią.
Największą gwiazdą tamtej drużyny był Vadis. Po odejściu z Legii grał z powodzeniem w Olimpiakosie Piresu i Gent. Z greckim zespołem występował w Lidze Mistrzów, z belgijskim – w Lidze Europy. Nic dziwnego, że i w Warszawie był liderem zespołu, a fani wciąż wspominają jego efektowne rajdy, asysty i bramki.
Finansowy raj Prijovicia
Ofensywne trio, obok Radovicia, tworzyli Guilherme i Aleksandar Prijović. Szwajcar jeszcze przed meczami z Ajaksem (podobnie jak Nemanja Nikolić), zmienił otoczenie. Napastnik wymusił transfer na władzach klubu i przeniósł się do PAOK-u. W Grecji był gwiazdą ligi, co nie umknęło uwadze arabskich szejków. Efekt? Prijović w Al-Ittihad od stycznia 2019, saudyjskim klubie pierwszej ligi. Z kolei Brazylijczyk Guilherme odszedł z Legii po wygaśnięciu kontraktu w grudniu 2017 roku. Kolejnym krokiem w jego karierze było włoskie Benevento, które spadło w tamtym sezonie z Serie A. Guilherme trafił do Malatyasporu (wypożyczenie), w którym jest do dziś jednym z wyróżniających się graczy.
Legia z Ligi Mistrzów rozjechała się po świecie. Kibice mogli żałować i mieć pretensje do władz klubu, ale taka jest kolej rzeczy w tym biznesie. Jeśli nie grasz w pucharach, trudniej o zainteresowanie i transfer. Kiedy trafiasz do Champions League – prędzej czy później ktoś ci zaproponuje lepszą umowę albo ciekawsze życie. Choćby w Nowej Zelandii.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU