W Europie temat uchodźców wciąż budzi wielkie emocje. Mimo upływu czasu, władze Unii Europejskiej nie potrafią dojść do porozumienia, jak na zaistniały kryzys zareagować, a liczba przybyszów nieustannie rośnie. Z postawą Europy, gdzie wiele krajów stara się dawać uchodźcom zakwaterowanie i wsparcie socjalne, w pokaźny sposób kontrastuje antyimigracyjna polityka Australii. Warto przyjrzeć się rozwiązaniom z drugiego krańca globu i szukać najlepszego rozwiązania dla starego kontynentu .
Australia pracuje obecnie nad prawem, wg. którego osoby, które dostały się do kraju w sposób nielegalny, zostaną z niego wydalone oraz otrzymają dożywotni zakaz jego odwiedzin. Nowe przepisy dotkną także osoby, które dotychczas spełniałyby kryteria przyznania azylu. Australia zwróciła uwagę na problem zorganizowanych grup przemytników ludzi, których wyeliminowanie jest konieczne w celu zatrzymania napływu nielegalnych imigrantów. Warto zwrócić uwagę, że już dotychczasowe prawo jak na standardy Europejskie było dość surowe. Zakładało ono, że nielegalni imigranci byli umieszczani w specjalnych obozach na wyspach Nauru i Manus. Wywóz poza kontynent i trudne warunki bytowe miały zniechęcać do nielegalnego przekraczania granicy. Rozwiązanie, pomimo krytyki ze strony niektórych organizacji humanitarnych, okazało się dość skuteczne.
Są to bardzo cenne doświadczenia w świetle paraliżu decyzyjnego w Europie. Zdaje się, że na starym kontynencie wielu uwierzyło, że nielegalna imigracja jest zjawiskiem nie do powstrzymania i należy ją zaakceptować. Co więcej, otaczające Europę konflikty doprowadziły do atmosfery moralnego szantażu, zakładającego że jedyną etyczną postawą jest szerokie otwarcie drzwi. Taka, nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu, lekkomyślność ma swoje poważne konsekwencje:
Pozwalając na masowe nielegalne przekraczanie granicy, podawanie fałszywej tożsamości w celu niesłusznego uzyskania statusu uchodźcy, czy dalej idąc, bierność służb wobec przestępczości buduje w imigrantach brak szacunku do panującego w Europie prawa i zasad kulturowych. To prowadzi do wzrostu przestępczości wśród imigrantów, ale także eskalacji niechęci i przemocy z miejscową ludnością. W efekcie starania na rzecz integracji imigrantów są bardzo trudne w realizacji.
Ten brak kontroli zachęca kolejne osoby do szukania lepszego życia w Europie. Ci którym się udało, ściągają rodziny i znajomych. Co więcej, w krajach Afryki i Bliskiego Wschodu krążą wyolbrzymione historie o skali europejskiego dobrobytu. Bez zmiany tego stanu rzeczy, końca fali nie powinniśmy się spodziewać.
Paradoksalnie, najwięcej w tej sytuacji tracą osoby faktycznie poszkodowane przez wojnę. Brak weryfikacji oznacza wielką ilość ubiegających się o pomoc, co oznacza, że bardzo trudno jest dotrzeć z wystarczającą pomocą do tych, którzy jej najbardziej potrzebują. Wtórną konsekwencją jest utożsamienie pojęć imigranta i uchodźcy, przez co niechęć wobec tych pierwszych zostaje przeniesiona na tych ostatnich. W efekcie rośnie znieczulica społeczna wobec ofiar wojen.
Czy istnieje złoty środek?
Twarda egzekucja obowiązującego prawa nie musi oznaczać braku humanitaryzmu w działaniu. Unia Europejska może z jednej strony, tropem Australii zamknąć drzwi nielegalnej imigracji, a równocześnie legalnymi drogami przyjmować uchodźców. Działając na miejscu, w rejonach dotkniętych konfliktami, możemy efektywnie dotrzeć do ofiar wojny i przyjmować tych, których życie jest zagrożone. Mamy wtedy pewność, że przyjęte osoby są faktycznie uchodźcami i wystarczające zasoby, aby im pomóc, unikając tym samym rozczarowania i narastającej frustracji wśród uchodźców w Europie.
Skoro to takie proste, dlaczego tak się nie dzieje?
Odpowiedź na to pytanie kryje się w polityce. Kryzys uchodźców został instrumentalnie wykorzystany w celach politycznych przez zarówno Europejską lewicę, jak i prawicę. Doszło do starcia ideologii, a nie rozsądnych argumentów. Z jednej strony dominująca wśród oficjeli unijnych lewica głosi hasła otwartego społeczeństwa, chciałaby najchętniej zakończyć żywot państw narodowych, przez co ignoruje zagrożenia wynikające z niekontrolowanej imigracji. Z drugiej strony prawica wykorzystuje sytuację, aby podsycać ludzki strach i dąży do odczłowieczenia uchodźców, za których los Europa ich zdaniem nie ponosi odpowiedzialności.
Niestety rozwiązanie problemu utrudnia także światowa polityka. Najłatwiej jest zatrzymać napływ uchodźców przez zakończenie wojny, a na to się nie zanosi, ponieważ Syria stała się polem chorej rywalizacji między stronnikami Stanów Zjednoczonych, Rosji i krajów Zatoki Perskiej. Niestety, największe kraje europejskie też w tej niechlubnej grze uczestniczą, dlatego mimo pięknych słów o wsparciu, bez silnych nacisków społecznych, wojna będzie trwać, a uchodźcy wciąż będą do nas przybywać.
fot. stampacritica.org
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU