Antoni Dudek, politolog i historyk, uważa, że zmierzch prezesa Kaczyńskiego jest bliżej, niż może się nam wydawać. Co ciekawe, może go przyspieszyć wyborczy sukces Dudy.

10 maja 2020 r.

Dudek udzielił wywiadu Gazecie Prawnej. Na początku rozmowy zauważył, że dobrze się stało, że wybory nie odbyły się 10 maja 2020 r.

[10 maja] Nauczył nas tego, że w demokracji na szczęście nikt nie wygrywa w 100 procentach. Że nikt nie może przeforsować swoich racji w całości, ignorując resztę, tylko dlatego, iż ma przejściowo niewielką większość w Sejmie. Gdyby 10 maja doszło do „wyborów”, z jednej strony byłby to triumf woli Jarosława Kaczyńskiego, ale z drugiej skala nieprawidłowości groziłaby kompromitacją państwa – także na arenie międzynarodowej – na bezprecedensową po 1989 r. skalę. – tłumaczył.

Zmierzch Kaczyńskiego

Politolog sugerując potem, że powolny zmierzch Kaczyńskiego jest bliski, nie jest odosobniony. Na to wskazuje logika polskiego systemu politycznego Jeśli bowiem Duda wygra najbliższe wybory prezydenckie, nie będzie już tak mocno uzależniony od PiS-u, jak był przez ostatnie pięć lat. Przedtem musiał brać pod uwagę to, że partia pomoże mu w walce o reelekcję. Do tego nie jest wykluczone, że wkrótce zacznie mocniej budować swoje zaplecze polityczne, które stanie się potem fundamentem jego własnej partii.

Andrzej Duda jest bowiem zbyt młody, by odejść na polityczną emeryturę. Jeśli wygra wybory, z pewnością za pięć lat może mieć apetyt na to, by powalczyć np. o bycie premierem. A do tego będzie potrzebował swojego ugrupowania.

Druga kadencja będzie więc dla Dudy czasem budowania swojej podmiotowości, pokazania wyborcom, że ma własne zdanie i swoje poglądy oraz pomysły na Polskę. Wtedy będzie już niemal zmuszony przeciwstawiać się Kaczyńskiemu. Ten ostatni zaś pozbawiony prezydenta i Senatu może stać się jednym z największych przegranych w historii III RP.

Klęska wyborcza

Oczywiście jest i drugi scenariusz. Jeśli wierzyć pogłoskom, o których piszą media, PiS posiada sondaże, które pokazują, że w II turze wyborów prezydenckich Rafał Trzaskowski pokona obecną głowę państwa. Oznaczałoby to więc spektakularną klęskę Dudy. Z takiego upadku prezydent mógłby się już nie podnieść. Do tego kolejne wybory do Sejmu, Senatu czy nawet europarlamentu odbędą się za kilka lat. To zbyt długo, by utrzymać obecną popularność.

Kandydat PiS-u musi więc zrobić wszystko, by wygrać tę elekcję. Jak na razie sprawia jednak wrażenie zbyt zagubionego, by znaleźć drogę z pułapki, w którą wtrącił go sam Kaczyński.

Źródło: dziennik.pl