Obostrzenia nie zostały złagodzone, ale stojący na skraju bankructwa przedsiębiorcy otwierają swoje biznesy, ryzykując kary. – Polski rząd zastrasza hotelarzy – mówi Marek Łuczyński, prezes zarządu Polskiej Izby Hotelarzy.
„Zbuntowanym” przedsiębiorcom grożą kary od sanepidu w wysokości nawet 30 tysięcy złotych. To nie koniec – przyłapany na łamaniu obostrzeń właściciel nie będzie mógł ubiegać się o pomoc w ramach tarczy antykryzysowej. Jednak biznesmeni są zdesperowani, gdyż przeciągający się lock down i chaotycznie narzucane obostrzenia mogą oznaczać dla nich bankructwo.
Marek Łuczyński, prezes zarządu Polskiej Izby Hotelarzy, skomentował sytuację na antenie RMF FM. Uważa on, że rząd nie ma prawa karać przedsiębiorców, którzy zdecydowali się na otwarcie biznesów. To dlatego, że zdaniem wielu ekspertów obostrzenia zostały nałożone bez podstaw prawnych.
– Hotelarz nie powinien przyjmować mandatu od policji. Gdybyśmy mieli stan wyjątkowy, czy nadzwyczajny byłaby zupełnie inna sytuacja. Wtedy lockdown byłby zasadny – powiedział Łuczyński.
Rząd jednak straszy zbuntowanym biznesmenów odebraniem wsparcia w ramach tarczy antykryzysowej. Prezes Polskiej Izby Hotelarzy ocenia tę postawę w mocnych słowach.
– To jest niestety szantaż ze strony rządu. I niestety, muszę powiedzieć, że w dużej części bardzo skuteczny – powiedział Łuczyński. – Polski rząd zastrasza tych ludzi, zastrasza hotelarzy. Nielegalnie przychodzi sanepid oraz policja nękając tych ludzi – podkreśla.
Prezes zaznacza, że nie namawia do łamania prawa czy „anarchii”. Chodzi o wypracowanie rozwiązań, które uratowałyby przedsiębiorców przed bankructwem.
– Nie postulujemy żadnej anarchii. My chcemy odpowiedzialnie otwierać branżę. Dlatego stworzyliśmy bardzo odpowiedzialne procedury sanitarne – podkreśla Marek Łuczyński.
Źródło: RMF FM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
