Nie jest żadną tajemnicą, że prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński jest dla wyborców swojej partii Alfą i Omegą, ostatecznym autorytetem i niekwestionowanym ekspertem w każdej dziedzinie, w której się wypowiada. Jeśli więc już nawet on wieszczy nadejście gospodarczego spowolnienia i konieczność rychłego zaciskania pasa, należy to odczytywać jako jasny komunikat do wyborców, że złote czasy właśnie się kończą i teraz konieczne będą pewne wyrzeczenia w obszarze dalszego rozbudowywania państwa dobrobytu. Kaczyński podczas ostatnich konwencji regionalnych bardzo zgrabnie poruszał ten temat, posuwając się wręcz do zastosowania schetynowego “nic, co zostało dane, nie zostanie zabrane”, niezwykle oszczędnie operując prawdą na temat przyszłości rządowych programów z plusem.
To, że programy spełniły swój polityczny cel jest jasne, co pokazuje przecież poparcie dla PiS, warto jednak odnotować, że po fali zadowolenia z “przywracania godności” ofiarom transformacji, dziś przychodzi smutna konstatacja rzeczywistych kosztów tego rozdawnictwa. Bo faktycznie budżet się nie zawalił pod naporem 500+, 300+, niższego wieku emerytalnego itd., ale odbyło się to kosztem rządowych wydatków na usługi publiczne. Służba zdrowia znajduje się w największym kryzysie od dekad, ZUS nie bankrutuje tylko dzięki napływowi imigrantów zarobkowych, a w sferze edukacji nauczyciele wkrótce zarabiać mogą mniej, niż woźni czy sprzątaczki na etacie. Polacy widzą, że najwyższy czas, by rząd zmienił swoje priorytety.
– 57 procent badanych uważa, że priorytetem rządu na najbliższe lata powinno być podwyższenie jakości służby zdrowia, edukacji oraz innych usług publicznych – wynika z sondażu Kantar dla TOK FM, “Gazety Wyborczej” i gazeta.pl.
Wiele wskazuje na to, że w głowie naczelnego stratega z Żoliborza pojawił się plan, jak pogodzić utrzymanie hojnych programów socjalnych z jednoczesnym zwiększeniem zaangażowania tych środków w usługi publiczne. Receptą ma być wprowadzenie “współpłacenia”, które w zasadzie pojawia się jedynie w programie KONFEDERACJI Janusza Korwin-Mikke. O tym, że także obecny i najprawdopodobniej przyszły obóz władzy ma to w planach ujawnił prezydencki doradca prof. Marek Rymsza. Taka wypowiedź padła w czasie debaty w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich pt. “Jak zapewnić godne starzenie się, chorowanie i umieranie na wsi. Konferencja RPO i Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza”, wprawiając słuchaczy w konsternację.
Prof. Rymsza, koordynator sekcji “polityka społeczna” przy prezydencie Andrzeju Dudzie, przekonywał, że bez pieniędzy mieszkańców rozwój usług nie jest możliwy. I między innymi na to mają być wydane środki z transferów socjalnych.
“Rozwój jest tylko wtedy możliwy, kiedy się połączą pieniądze samorządowe, budżetowe, unijne i szczerze powiedziawszy, również współpłatność mieszkańców. Trzeba myśleć w takich kategoriach, że ludzie dostali 500 plus, żeby wydawać, inwestować w usługi” – mówił. I dalej dodawał: “To musi być bardzo mądrze zrobione, bo to nie może stanowić bariery dostępu, ale to też jest źródło, które też powinno być w jakiś sposób wykorzystane w granicach możliwości”.
W taki oto sposób obóz rządzący w dalszym ciągu będzie zbierał polityczne profity z coraz mniej wartościowego (bo w żaden sposób niewaloryzowanego) świadczenia 500+, a jednocześnie przymusi społeczeństwo, by częścią tych pieniędzy wspierała sektor publiczny m.in. poprzez płatność w przychodniach, w szkołach, urzędach itd. Formalnie programy nadal będą istnieć, ale ich charakter zmieni się bardziej w rodzaj dotacji celowej dla części (bo przecież nie wszystkich) obywateli. Jeśli to zda egzamin, to PiS upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu i w ramach oszczędności de facto zlikwiduje program 500+ bez utraty politycznego poparcia.
Źródło: TOK FM
fot. Kancelaria Sejmu/Krzysztof Białoskórski
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU