Przed pierwszymi od 2015 roku wyborami, w których Prawo i Sprawiedliwość odniosło wielkie zwycięstwo dające mu pełnię władzy na poziomie centralnym, jesteśmy właśnie świadkami brutalnej walki partyjnych baronów, którzy mają olbrzymi apetyt na władzę i wpływy także na poziomie regionów. Pokusa rozdawania kart, stanowisk i profitów dla ludzi ze swojego otoczenia i wzrost wewnątrzpartyjnej pozycji jest tak duża, że do gardeł zaczynają skakać sobie nawet politycy ze ścisłego jądra Prawa i Sprawiedliwości, tj. tzw. zakonu PC. O bratobójczej walce byłego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela i fatalnie ocenianego wiceministra spraw wewnętrznych Jarosława Zielińskiego donosi dzisiejsza “Gazeta Wyborcza”.
Choć Jurgiel jako minister rolnictwa wyraźnie się nie sprawdził i doprowadził do sporej utraty poparcia dla partii rządzącej wśród rolników, to sam prezes Kaczyński w 2016 roku miał namaścić go na prezesa PiS na Podlasiu. O tę prestiżową funkcję planował walczyć z nim wiceszef MSWiA, jednak gdy doszło do regionalnej konwencji partii, delegaci popierający Zielińskiego się nie pojawili, pozbawiając go szans na skuteczną walkę z Jurgielem. Ten jednak nie odpuścił i przez kolejne miesiące sukcesywnie zwiększał swoje wpływy, budując wewnątrzpartyjne poparcie i wykorzystując piastowaną funkcję. Właśnie budowanie własnej pozycji i często przaśne i megalomańskie zachowania, takie jak równolegle odbywające się uroczystości różnego rodzaju rocznic (tak jak ta wybuchu II wojny światowej, gdzie w Suwałkach obudził zdezorientowanych mieszkańców salwami z armaty) miały służyć partyjnemu interesowi wiceszefa resortu. Wszystko po to, by przed wyborami samorządowymi móc rozdawać karty, bezpośrednio konfrontując się z nominatami Jurgiela.
Jednym z najbardziej widowiskowych frontów tej wojny ma miejsce w Łomży, gdzie do tej pory rządził Jurgiel i jego ludzie. Tymczasem to właśnie Zieliński wskazał kandydatkę na prezydenta Łomży i wspólnie z nią inaugurował kampanię wyborczą. Było to o tyle zaskakujące, że w Łomży już rządził prezydent z ramienia PiS, Mariusz Chrzanowski i był pewien nominacji na kolejną kadencję. Zieliński wykorzystał nieobecność Jurgiela i jego słabnącą pozycję i finalnie to właśnie Agnieszka Muzyk, nominatka wiceministra została ogłoszona kandydatem przez prezesa Kaczyńskiego. Chrzanowski wyrzucił ją z ratusza, a sam został z partii usunięty i 21 października wystartuje z własnego komitetu. Zwycięstwo Zielińskiego było totalne, zyskał bowiem dostęp do ucha prezesa, który kilka tygodni później wysłał do mieszkańców Łomży list, w którym zaatakował Chrzanowskiego i jego radnych, na co ci zareagowali buntem. Wiceszef MSWiA postawił jednak na swoim, choć jego zwycięstwo ma wymiar przede wszystkim wewnątrzpartyjny. Ostatnie sondaże pokazują bowiem, że Chrzanowski pozostaje faworytem wyścigu do łomżyńskiego ratusza, więc formalnie PiS wybory przegra.
Sytuacja na Podlasiu jest zatem kuriozalna. Formalnie szefem struktur jest Jurgiel, jednak jego ludzie są sukcesywnie odsuwani na boczny tor przez jego głównego rywala. W partii więc kipi, a to przecież dopiero pierwszy akt przedwyborczej walki. Sytuacja wybuchnie w 2019 roku, gdy ustalane będą miejsca po brukselskie profity, albo przyszłe miejsca do Sejmu.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Fot. W. Kompała / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU