Okazuje się, że wcielenie Ministerstwa Sportu pod skrzydła Piotra Glińskiego jest jedną wielką porażką. Wicepremier traktuje sport jak niechciane dziecko.
Wcielenie Ministerstwa Sportu pod opiekę wicepremiera Piotra Glińskiego okazuje się porażką obozu rządzącego. Od 6 października 2020 r. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zostało przekształcone w Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa i Sportu. To ma się znowu zmienić podczas wrześniowej rekonstrukcji rządu. Według informacji Onet.pl, trwają przygotowania do ponownego uruchomienia resortu odpowiedzialnego za rozwój sportu.
– W partii rządzącej panuje powszechne przekonanie, że błędem była likwidacja resortu sportu i powierzenie tej dziedziny Glińskiemu. Rozmówcy Onetu uważają, że Gliński traktuje sport po macoszemu – informuje portal.
Zarzut, jaki jest stawiany wicepremierowi, jest związany z wykorzystywaniem okazji do ogrzania się w blasku sportowych sukcesów. Gliński nie wykorzystał sukcesów polskich sportowców na udanych Igrzyskach Olimpijskich w Tokio do ocieplenia swojego wizerunku. – To dziwne, bo to samograj. Ale chyba właśnie to pokazuje, że to nie jest dla niego – mówi w rozmowie z Onetem poseł PiS zajmujący się sportem.
Aktualnie trwają poszukiwania odpowiedniej osoby, którą można obsadzić w sportowym fotelu. W mediach pojawiają się informacje, że może nią być Kamil Bortniczuk, rozłamowiec z Porozumienia, ale Onet.pl wyklucza taką opcję. Przywrócenie Ministerstwa Sportu to także kolejne stanowiska, a dzielenie nimi może być potrzebne przy poszukiwaniu większości w Sejmie. Do tego dochodzą dwa nowe odłamy flirtujące z Prawem i Sprawiedliwością – ludzie Adama Bielana i ludzie Marcina Ociepy.
Źródło: Onet.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU