Jesteśmy na progu przygotowań do cyklu wyborczego, który rozpoczną wybory samorządowe w drugiej połowie 2023 roku, a zakończą wybory prezydenckie wiosną 2025 roku. Myli się jednak ten, kto sądzi, iż trzy lata to bardzo dużo czasu, gdy idzie o przygotowania i spokojnie wystarczy je rozpocząć góra pół roku przed pierwszym głosowaniem.
To bardzo mało czasu, gdy w wielu miejscach naszego kraju przygotowania należy rozpocząć od zera, a naprzeciwko siebie będziemy mieć dobrze rozpędzoną machinę partyjną wspartą aparatem państwa i hojnie – wprost lub na boku – finansowaną przez państwowe spółki. Przygotowania należy rozpocząć tu i teraz – nie możemy pozwolić sobie na utratę choćby tygodnia.
Budowanie partii politycznej od zera wymaga czasu, ludzi, pieniędzy, a i tak bardziej prawdopodobna jest klęska niż pozytywny finał. Wielu przecież próbowało, a w ostatnich trzech dekadach udało się nielicznym – Aleksandrowi Kwaśniewskiemu (SLD), Jarosławowi Kaczyńskiemu (PiS) i Donaldowi Tuskowi (PO). Dlatego, jeśli chcecie zaangażować się politycznie i społecznie, zapisujcie się do już istniejących partii i zmieniajcie je od środka.
Jest w Polsce wiele gmin i powiatów, w których Prawo i Sprawiedliwość ma gigantyczne poparcie głównie dlatego, że jest tam obecne, a nie funkcjonują tam przedstawicielstwa innych środowisk politycznych. Co by nie mówić, PiS jest świetnie zorganizowane nawet na najniższym szczeblu, a ich parlamentarne twarze przemierzają setki tysięcy kilometrów na spotkania z elektoratem nie tylko w czasie ścisłej kampanii wyborczej. Do perfekcji opanowali też sprawianie wrażenia osób zatroskanych losem lokalnych społeczności.
W tym samym samym miejscu i czasie nie ma komu rozwieszać wyborczych banerów Platformy Obywatelskiej, a jej przedstawiciele nie bardzo maja się z kim spotkać nawet, gdyby chcieli, a wielu – choć nie wiem czy większość – naprawdę chce. Efekt jest taki, że gdy patrzy się na powyborczą mapę zwycięzców w gminach i powiatach, dominacja formacji Jarosława Kaczyńskiego nad Platformą Obywatelską to proporcje 3:1 a SLD czy ludowcy w ogóle nie liczą się w tym starciu. To trwa już wiele lat.
Chcąc być uczciwym muszę napisać, że wielu „starych” działaczy, choć nic nie robi i ma gdzieś wygrywanie wyborów, panicznie boi się przyjmowania „nowych”. Ci „nowi” mogliby przecież zagrozić ich wewnętrznym wpływom i już mogłoby nie być możliwe wygrywanie wewnętrznych elekcji przywożeniem rodziny na głosowanie. Do tego, aby samemu się ustawić, pomóc krewnym i znajomym, nie potrzebne jest zwycięstwo w skali kraju – często wystarczy 10-12-15% lokalnego poparcia. Zapisać się jednak warto, bo presja ma sens – nawet, jeśli „starym” zajmuje dwa lata zapamiętanie waszego imienia, a na spotkaniach z „górą” z Warszawy lokalni próbują nie dopuścić byście otworzyli usta.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU