We wtorek Jarosław Kaczyński pojawił się w Pruszkowie. Tam spotkał się ze swoimi zwolennikami. Na miejscu okazało się, że nie każdy może jednak wejść do pomieszczenia, gdzie odbywało się spotkanie. Wpuszczano tylko osoby z listy.
Nie ma cię na liście? Nie wejdziesz!
— Zapraszacie mieszkańców Pruszkowa na spotkanie pana Kaczyńskiego z mieszkańcami Pruszkowa, więc przyszedłem. Uważam, że to niegodne mojego wieku zapisywać się na jakąś listę na otwarte spotkanie — mówił jeden z mężczyzn, który nie został wpuszczony.
Problemem dla PiS jest to, że wszystko to widział reporter Onetu Karol Kosiorowski. Do tego sami organizatorzy tłumaczyli się ze swojego podejścia na “bramce” w dość dziwny sposób.
— Czy pan by chciał zapraszać do domu kogoś, kto nie jest zweryfikowany, że tak powiem na gębę? — pytał jeden z organizatorów.
Zainteresowany wejściem do środka mężczyzna słusznie odparł na to, że “to nie jest prywatny dom”.
Ludzie zauważali, że nigdzie nie było napisane, że spotkanie z Kaczyńskim będzie zamknięte.
Błąd PiS
Dlaczego PiS organizuje spotkania w taki sposób? Zapewne chodzi o to, by Kaczyńskiemu nikt nie zadał nazbyt trudnego pytania. A to gwarantuje selekcja uczestników.
Tyle że takie podejście to strzał w stopę. PiS-owcy zaczynają bowiem stwarzać wrażenie środowiska hermetycznego, zamkniętego na osoby z zewnątrz. Nasuwa to też skojarzenia z cenzurą czy przysłowiowym malowaniem trawy na zielono, gdy dane miasto odwiedzał PZPR-wy watażka.
Jak przełoży się na to notowania partii? Może i ich nie pogorszy, ale raczej też nie poprawi. Ogólnie można odnieść wrażenie, że Kaczyński gra na tym etapie na umocnienie twardego elektoratu, a nie poszerzenie go o osoby wahające się, na jaką partię oddać w 2023 r. głos.
Źródło: Onet
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU