W MEN trwają ostatnie próby powstrzymania eskalacji sporu z nauczycielami, który mógłby przerodzić się w trudny do opanowania pożar. Minister Zalewska znalazła się przy tym w bardzo niekorzystnym położeniu, między przysłowiowym młotem a kowadłem. Z jednej strony naciskają na nią związkowcy z żądaniami 1000 zł podwyżek, a z drugiej polityczne zaplecze, które nie ma zamiaru płacić w roku wyborczym miliardów na wysokie podwyżki, za które sukces przypiszą sobie związkowcy i opozycja, a nie politycy obozu władzy. Niebagatelny jest także czynnik wzbudzania oczekiwań kolejnych grup. U drzwi rządu stoi już “Solidarność”, która próbuje wymusić wysokie podwyżki w całej “budżetówce”. Strajk także tu wisi na włosku, a PiS potrzebuje przecież poparcia związku do wyborczego zwycięstwa.
Dlatego też resort w radzeniu sobie ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego nie może dać Piotrowi Dudzie żadnego pretekstu. Ten ostatni wielokrotnie już ostrzegał, że nie do zaakceptowania jest sytuacja, kiedy grupy prostujących osiągają swoje cele, a cierpliwie rozmawiająca z rządem “S” nie dostaje nic porównywalnego. Z tego powodu o dużych ustępstwach nie może być mowy, a resort musi poradzić sobie z kryzysem stosunkowo ograniczonymi zasobami. Stąd właśnie widzimy obecną próbę chwilowego ugaszenia pożaru propozycją podwyżki na już, która ma być wypłacana najpóźniej do końca marca z wyrównaniem od 1 stycznia. Minister Anna Zalewska w tym celu podpisała rozporządzenie w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia nauczycieli, przez które pensje nauczycieli wzrosną od 122 zł do 166 zł brutto.
Kwota podwyżek jest bardzo niska, jednak przyjście pierwszej podwyżki z wyrównaniem za styczeń i luty – swoiste jednorazowe nauczycielskie 500+ zapewne ma w zamyśle złagodzić nastroje i zmniejszyć mobilizację wśród nauczycieli. Oczywistym jest, że związkowców nie przekona to do zmiany zdania, ale nie oni się w oczach PiS liczą, ale liczba tych, których pociągną za sobą.
Nie da się jednak ukryć, że działania MEN mają raczej charakter desperacji niż starannie skalkulowanej strategii. Ta ostatnia nie oferuje bowiem nic więcej niż znane hasło ani kroku wstecz.
Takie podejście grozi jednak tym, że głodowe podwyżki zadziałają na nauczycieli jak gaszenie pożaru benzyna. Działania wydaje się bowiem spóźnione. Z różnych części kraju docierają doniesienia o nauczycielach wschodzących w spory zbiorowe z dyrekcjami szkół (z braku możliwości sporu z samą minister). W samym Poznaniu takich placówek jest aż 50. Akcję “Protest z wykrzyknikiem” można śledzić na mapie, już dziś ma ona charakter ogólnopolski. Brak zdolności podjęcia rozmów z nauczycielami może narazić rząd na wybuch kolejnego kryzysu tuż przed wyborami.
Widać wyraźnie, że sytuacja jest poważna. Obserwując walkę o podwyżki central Związku Nauczycielstwa Polskiego i Solidarności (ta chce 650 zł) wyłania się jasny obraz, że los sytuacji w oświacie zależy w dużej mierze od postawy Piotra Dudy. Jeśli wybuchłby strajk ZNP, a Solidarność poparłaby stronę rządową, to wizerunkowo władza zapewne zdołałaby się obronić, jeśli jednak nie uda się PiS uzyskać porozumienia, to rząd może się wkrótce zmierzyć z najtrudniejszym protestem w tej kadencji.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU