Kandydat PiS na prezydenta Gdyni zaprezentował szokujący pomysł, który doskonale obrazuje oderwany od realiów gospodarczych stan umysłu elit Prawa i Sprawiedliwości. Marcin Horała bowiem zapowiedział de facto zakaz wstępu do Gdyni dla marketów, dyskontów czy wszelkiej maści zagranicznych sieci handlowych. Poseł chce większości w radzie miasta, a kiedy to nastąpi, to “nie będzie nowych lokalizacji dla marketów, dyskontów zagranicznych sieci”.
Ma to być forma stanięcia w obronie drobnego handlu: “Gdynia stała się miastem kilkudziesięciu (…) dyskontów i marketów. W tym czasie gdańscy kupcy, można powiedzieć, zamierają. Mówią, że ich działalność gorzej idzie. Wiele gdyńskich sklepów się zamknęło, przeprowadzono również akcję de facto likwidacji gdyńskich kiosków, wymuszając na kioskarza ogromne kwoty na nowe budynki”. Poseł rzucił bardzo piękna polityczną przynętę chcąc przypodobać się sklepikarzom i grając na patriotyzmie lokalnym: “Władza Gdyni tutaj zdecydowanie nie stoi po stronie gdynian, gdyńskich przedsiębiorców i nie stoi również po stronie gdyńskiego budżetu. Jeżeli zostanę prezydentem, jeżeli będziemy mieli większość w radzie miasta, nie będzie nowych lokalizacji dla marketów, dyskontów zagranicznych sieci, bo miasto na tym nie korzysta tak, jak na sklepach gdynian, drobnych gdyńskich przedsiębiorców”.
Problem w tym, że propozycję posła Horały ciężko nazwać innym określeniem niż “idiotyzm”. Jest to bowiem przykład populizmu mającego przynosić konkretne korzyści wyborcze, ale w praktyce szkodliwego dla samych mieszkańców Gdyni. PiS bowiem wyolbrzymia znaczenie drobnego handlu nie rozumiejąc, że markety i dyskonty to element postępu wydajności pracy w handlu, czego podstawowym objawem są niższe ceny dla konsumentów. Nawet prezes PiS swego czasu w pogardliwych słowach dostrzegł, że markety i dyskonty to szansa dla najuboższych, kiedy mówił, że “Biedronka to sklep dla najbiedniejszych”. Realną konsekwencją walki z wielkimi sieciami jest bowiem uderzenie po kieszeni mieszkańców. Drobne sklepy padają w Polsce masowo, ponieważ nie oferują żadnej konkurencyjnej oferty, o ile kiedyś bowiem można było mówić o wyższej cenie, za którą szła jakość, to o tyle dziś i ta luka została przez największe sieci w przypadku większości produktów nadrobiona. Sprawia to, że drobny handel nie ma wcale większego ekonomicznego znaczenia dla gmin, ponieważ to właśnie markety płacą znaczne kwoty zasilającego bezpośrednio gminy podatku od nieruchomości.
Obrażanie się na markety przypomina protesty z XIX wieku, kiedy uważano, że maszyny przemysłowe i rolnicze spowodują masowe bezrobocie. Tymczasem tak się nie stało, a zamiast tego mamy zachodnie społeczeństwa dobrobytu. Marcin Horała może tutaj tylko symbolizować zaściankowość i wąskie horyzonty swojego środowiska politycznego.
Warto się zastanowić, czy na nowo budowanych osiedlach w Gdyni mają nie powstawać większe sklepy? Idąc tokiem rozumowania polityka, mieszkańcy w imię jego ideologicznej wojny powinni dojeżdżać na większe zakupy samochodem tracąc czas i zwiększając korki.
Najsmutniejsze jest to, że ci, którzy najbardziej na krytykowanej sytuacji korzystają, wierzą ślepo w gospodarcze kłamstwa PiS. Nie ma bowiem wątpliwości, że to właśnie oni najmocniej doświadczą konsekwencji pomysłów posła Horały jak i całego kryzysu finansów publicznych, który przy obecnej polityce wydatkowej staje się coraz bardziej nieuchronny. Niestety zbyt mało ludzi wybiega myślami dalej niż dwa lata do przodu, aby dostrzec, że decyzje czasem nawet pozornie nieszkodliwe dziś mają jednak długoterminowe konsekwencje.
Źródło: 300polityka.pl
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU