Polityka i Społeczeństwo

Wywołany przez PiS spór o Holocaust przekreślił całe „otwarcie” Morawieckiego i Czaputowicza

Od dwóch lat na każdym sprowokowanym przez Kaczyńskiego konflikcie politycznie zyskuje on sam, traci Polska

Z każdym dniem narasta asymetria pomiędzy „sukcesami” Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u w polityce krajowej, a serią katastrof tej ekipy w polityce europejskiej i światowej. To co nadal opłaca się Kaczyńskiemu w kraju (budowanie w Polakach poczucia zagrożenia, przed którym tylko jego autorytarna władza może nas obronić, zjadanie wszystkiego przy prawej ścianie, mobilizowanie po swojej stronie całego prawicowego i skrajnie prawicowego elektoratu, nakręcanie atmosfery „odzyskiwanej dumy, siły i asertywności”, za którą „warto płacić wrogością i atakami brukselskich czy żydowskich elit”) praktycznie zniszczyło próbę nowego otwarcia Morawieckiego i Czaputowicza.

Wcześniej mieliśmy skandal z Rybakiem, Międlarem i „białą siłą” – przejmującymi od PiS-u obchody Święta Niepodległości, przy absolutnej bierności policji i służb. Mieliśmy „Dumę i nowoczesność”, której działacze z tym samym zapałem współpracowali z PiS-owską władzą i obchodzili urodziny Hitlera. Teraz mamy spór o ustawę „przeciwko polskim obozom śmierci”. Szczególnie po jej zradykalizowaniu podczas prac parlamentarnych przez Patryka Jakiego, Stanisława Piotrowicza i Krystynę Pawłowicz, kiedy z ustawy banalnej stała się ustawą toksyczną, prewencyjnie zakazującą wszelkiej refleksji historycznej, mówienia o tym, że jacykolwiek ludzie narodowości polskiej, w jakimkolwiek historycznym kontekście, bywali czymś innym, niż tylko niewinnymi i biernymi ofiarami innych narodów. Ta ustawa celowo przez PiS w ostatniej chwili zaostrzona, broniona przez PiS-owskiego prezydenta, premiera i marszałka Senatu, jest adresowana do „kraju”. Ma przekonać polską skrajną prawicę, narodowców i kiboli, że „PiS nie pęka – nie tylko przed Brukselą, ale nawet przed Izraelem”. I nawet jeśli Kaczyński i jego ludzie musieli się zdystansować wobec najgłupszych świrów ze środowiska „Dumy i nowoczesności”, to i tak pozostają najskuteczniejszymi wyrazicielami wszystkich postulatów narodowców.

Jednak ta gra na użytek krajowy znów skończyła się katastrofą w wymiarze międzynarodowym. Na tle europejskiej i światowej polityki Kaczyńskiego Orban czy Putin wychodzą na profesjonalistów potrafiących swój autorytaryzm sprzedawać Zachodowi o wiele skuteczniej. Do UE zaniepokojonej niszczeniem przez PiS państwa prawa dołączył Izrael i środowiska żydowskie, które mają zupełnie uzasadnione wrażenie, że Kaczyńskiemu jego absolutnie cyniczna gra w zagospodarowywanie skrajnej prawicy wymknęła się spod kontroli.

Kaczyński, inaczej niż Orban, zawsze chciał mieć Jobik – czyli, w polskich warunkach, najbardziej skrajną prawicę, najbardziej fanatycznych narodowców, antysemitów, ludzi motywowanych lękiem i nienawiścią wobec sąsiadów, imigrantów, obcych – w swojej partii. Albo przynajmniej głosujących na PiS. Uważał to za warunek zdobycia pełnej władzy w Polsce. To dla narodowców – za wiedzą i zgodą Kaczyńskiego – Andrzej Duda zupełnie na zimno zaatakował w kampanii prezydenckiej  Bronisława Komorowskiego za przeprosiny w Jedwabnem. To do nich zupełnie na zimno w finale kampanii parlamentarnej Kaczyński przemówił o „imigrantach roznoszących niebezpieczne dla Polaków choroby zakaźne”. Udało mu się, dzięki temu zdobył władzę. A kiedy już władzę miał, przez dwa lata policja Błaszczaka, prokuratura Ziobry i służby Kamińskiego robiły wszystko, aby skrajni narodowcy i neonaziści czuli się w Polsce bezkarni. Przez dwa lata Jarosław Kaczyński przy każdej okazji adresował do nich komunikat: nie ma wroga na skrajnej prawicy, na skrajnej prawicy są tylko patrioci, a naszym wspólnym wrogiem są liberalne i „kosmopolityczne” elity III RP. Narodowcy z kolejnych „brygad ONR”, z Młodzieży Wszechpolskiej, z Ruchu Narodowego – zostali przez PiS zatrudnieni w mediach publicznych, w Narodowym Banku Polskim, w spółkach skarbu państwa, w tym w spółkach zbrojeniowych, w ministerstwach i na wysokich państwowych urzędach. Posłowie i lokalni działacze PiS finansowali wyprawy narodowców na manifestacje w Warszawie i współorganizowali z nimi lokalne protesty przeciwko UE. Przemawiający na zakończenie Marszu Niepodległości 11 listopada 2017 roku lider skrajnych nacjonalistów Witold Tumanowicz powiedział: „To Prawo i Sprawiedliwość przeciera szlaki do rządów narodowców, do rządółni zasłużyło.

Jednak to, co Kaczyńskiemu i PiS-owi wydaje się przynosić wyłącznie polityczne zyski, ma swoją cenę. Płaci ją Polska i płacą ją Polacy – ceną jest nasz wizerunek, nasze realne interesy, nasze codzienne stosunki z Unią, Ameryką, Izraelem. Kaczyńskiemu ten deal ciągle wydaje się opłacalny. Każdy wywołany przez siebie konflikt międzynarodowy przedstawia on jako „zemstę brukselskich elit (jego ludzie i jego faktyczni nacjonalistyczni sojusznicy dopowiadają: „elit żydowskich”, „elit kosmopolitycznych”, a Rafał Ziemkiewicz po raz pierwszy – czując już całkowitą bezkarność – użył słowa „parchy”) na Polsce za to, że ja i PiS uczyniliśmy z Polski kraj suwerenny”. Im bardziej Polacy czują się izolowani przez konsekwencje każdego kolejnego wywołanego przez PiS konfliktu, tym bardziej lider tej partii ma nadzieję, że poddadzą się bez żadnego oporu jego fobiom, jego lękom i jego ambicji niepodzielnej władzy. I w sumie tylko od nas samych zależy, czy to Kaczyński będzie miał rację.

fot. flickr/KPRM

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Cezary Michalski

Eseista, prozaik i publicysta. W swojej twórczości związany m.in. z Newsweekiem i Krytyką Polityczną.

Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu.

Był redaktorem pism "brulion" i "Debata", jego teksty ukazywały się w "Arcanach", "Frondzie" i "Tygodniku Literackim" (również pod pseudonimem "Marek Tabor").

Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, "Życiem" i "Tygodnikiem Solidarność". W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury.

Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 2006–2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety Dziennik Polska-Europa-Świat, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma.

Media Tygodnia
Ładowanie