Kiedy w lutym 2015 r. do mediów wyciekła notatka ówczesnego szefa administracji podatkowej, wiceministra Jacka Kapicy o konieczności zwiększenia skuteczności kontroli skarbowych tak, by 80% kontroli kończyło się wymierzeniem podatnikowi kary, w mediach zawrzało, a ówczesna opozycja grzmiała o represyjności aparatu skarbowego i traktowaniu przedsiębiorców jak potencjalnych oszustów. Dziś okazuje się, że mimo obiecywanej dobrej zmiany w traktowaniu podatników i poprawie podejścia urzędników skarbowych do kwestii kontroli, nie jest lepiej. Ba! Odważę się postawić tezę, że dopiero teraz przedsiębiorcy mogą zacząć się poważnie obawiać skarbówki.
W ostatnich dniach wyciekł list aktualnego zastępcy szefa Krajowej Administracji Skarbowej, mł. insp. Piotra Walczaka, który wydał polecenie podległym Dyrektorom Izb Administracji Skarbowej, by znacznie zwiększyć zaangażowanie kontrolerów skarbowych i podnieść liczbę wszczynanych kontroli celno – skarbowych, a więc kontroli w całkowicie nowej procedurze, nazywanych przez przedstawicieli Ministerstwa Finansów – kontrolami twardymi. Kontrole te mają bardziej represyjny charakter, a podatnicy mają w trakcie nich znacznie mniej praw, niż mieli przed 1 marca br. Jednocześnie, kilka dni wcześniej, zostało skierowane do podległych dyrektorów izb i urzędów celno – skarbowych polecenie, by w możliwie najkrótszym czasie zakończyć kontrole wszczęte w poprzedniej procedurze, najlepiej do 31 maja 2017 roku, kompletnie ignorując fakt, że zebranie pełnego materiału dowodowego w sprawach związanych z działaniem zorganizowanych grup przestępczych, trwać musi znacznie dłużej niż 2-3 miesiące. Zakończenie ich przedwcześnie niemal na pewno skutkować będzie masowym uchylaniem decyzji w sądach administracyjnych, z czego z pewnością przestępcy podatkowi się cieszą. Słysząc zapowiedzi ministra Morawieckiego czy wiceministra Banasia, że teraz oszuści powinni zacząć się bać, raczej nie spodziewali się, że w osobie wiceszefa KAS znajdą sojusznika, który utrudni kontrolerom pracę.
Jak na pismo zareagowali sami kontrolerzy? Użytkownicy portalu skarbowcy.pl nie pozostawiają na nim suchej nitki. Zwracają uwagę, że choć od wejścia w życie reformy konsolidującej administrację podatkową, służbę celną i kontrolę skarbową minęły już dwa miesiące, pracownicy nadal nie wiedzą nawet na jakim stanowisku pracują. Ptaszki ćwierkają, że ci, którzy do tej pory przez 20 lat walczyli z wyłudzeniami podatkowymi, owszem mogą liczyć na dalsze zatrudnienie, jednak ich pensja spadnie o ok. 30-50%. W wyniku konsolidacji znacznie ubyło pracowników kontroli, przybyło za to kadry kierowniczej. Zaawansowana analiza ryzyka, która miała być podstawą twardych kontroli jest dopiero w fazie rozruchu, zwłaszcza, że przed 1 marca takie komórki organizacyjne nie istniały. Nie działa ujednolicenie baz danych, a upoważnienia do nich, choć niby są ważne, to dotyczą szeregu osób, które zostały zwolnione lub odeszły na emeryturę. Codzienność w urzędach celno – skarbowych to chaos organizacyjny i niepewność co do przyszłości polana sosem walczących o utrzymanie statusu funkcjonariusza, siłą ucywilnionych celników.
Nie brakuje też drwin, że nowe szefostwo KAS najwyraźniej kompletnie nie zna realiów kontroli grup przestępczych w postępowaniu administracyjnym, a braku doświadczenia nie zastąpią grożące palcem listy z oderwanymi od rzeczywistości oczekiwaniami. Od 1 marca weszła w życie całkowicie nowa procedura kontroli, pełna nieścisłości i rozwiązań niejasnych, a na palcach jednej ręki można policzyć liczbę szkoleń merytorycznych z tego zakresu, które zorganizowała Krajowa Szkoła Skarbowości. Wywiad skarbowy z nowymi uprawnieniami wciąż nie działa, więc materiałów na grupy przestępcze do kontroli przekazać nie mogą, z kolei wspomniane już działy analiz ryzyka na razie próbują ustalić, jakim cudem zwiększyć efektywność wyszukiwania w bazach danych na sprzęcie, który podłączony pod serwery MF ledwie zipie.
Co czeka podatników? Wizyty niezadowolonych ze swojej pracy kontrolerów, których kierownictwo za wszelką cenę ciśnie na wynik, bo z niego co kwartał będzie rozliczany i zapłacić może stołkiem. Kontrolerów, którzy mimo iż okręt tonie, a kapitan zabiera kamizelki ratunkowe, zdecydowali się zostać na jego pokładzie. To się nie może udać. Szkoda, że zapłacimy za to wszyscy.
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU