Tak jak kiedyś popularne było nazywanie wyborców rządzącej Platformy Obywatelskiej lemingami, tak od wielu już miesięcy w sieci o wyborcach Prawa i Sprawiedliwości mówi się per “owce”. Mamy głównego pasterza, mamy pasterzy pomocników i mamy bezrozumne, posłuszne stado, które idzie za pasterzem, choćby prowadził je na zgubę. No i oczywiście są też psy pasterskie, które dbają o to, by owce za bardzo się nie rozbiegły lub nie daj Boże postanowiły iść własną drogą, odzyskując rozum.
W przypadku uchwały Sądu Najwyższego, która zdemolowała argumentację prezydenta Andrzeja Dudy w kwestii możliwości udzielenia abolicji indywidualnej Mariusza Kamińskiego et consortes, rolę psa pasterskiego odgrywa minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro. A że doskonale wie, że pisowskie owce kupują każde brednie, jakie im władza podrzuci, to wyrzucił z siebie zapowiedź skierowania do opanowanego przez inne psy pasterskie Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie podstaw prawnych, leżących u podstaw uchwały Sądu Najwyższego. I choć pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy, popełnił olbrzymi błąd. Jeśli bowiem rzeczywiście złoży taki wniosek, to albo pogrąży dobrą zmianę, albo wywoła otwartą wojnę, której celem będzie pozbawienie Sądu Najwyższego możliwości orzekania. Co bowiem zawierać będzie ten wniosek?
Z zapowiedzi ministra Ziobro wynika, że zbadane mają być podstawy prawne leżące u podstaw uchwały Izby Karnej Sądu Najwyższego. Inaczej mówiąc, prokurator generalny chce zapytać Trybunał Konstytucyjny, czy Sąd Najwyższy ma prawo wydawać uchwały zawierające rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego. Chodzić ma jak rozumiem o artykuł 441 kodeksu postępowania karnego, który stanowi, że jeśli przy rozpoznawaniu środka odwoławczego wyłoni się zagadnienie prawne, wymagające zasadniczej wykładni ustawy, sąd odwoławczy może przekazać zagadnienie do rozstrzygnięcia Sądu Najwyższemu, który z kolei może je przekazać powiększonemu składowi tego sądu. Podobny artykuł, dający te same uprawnienia, ale w procedurze cywilnej zawiera art. 390 k.p.c.
Tak sformułowany wniosek stwarzałby gigantyczny problem Julii Przyłębskiej i innym sędziom dublerom TK, którzy pewnie mieliby go rozpatrzyć. Uznać, że Sąd Najwyższy nie ma takiego prawa? Rozstrzygać zagadnień prawnych? Przecież to istota pracy tego sądu, więc ewentualny wyrok TK, unieważniający zapisy art. 441 kpk czy art. 390 kpc de facto niszczyłyby Sąd Najwyższy jako najwyższą instancję sądownictwa w Polsce. Z kolei odrzucenie wniosku lub wyrok nie po myśli władzy oznaczałby potwierdzenie złamania Konstytucji przez prezydenta Andrzeja Dudę i potwierdzenie miernej wiedzy prawniczej prokuratora generalnego. Szkoda, że pan Ziobro nie przemyślał swojej zapowiedzi.
Wszystko wskazuje jednak na to, że sprawa rozejdzie się po kościach i żadnego wniosku do TK nie będzie. Dziś już politykom PiS, jak to się popularnie mówi, “rura zmiękła” i zaczynają sprawę rozmasowywać. Tym bardziej, że rzecznik Sądu Najwyższego zwrócił uwagę, że tak formułowane komentarze przedstawicieli władzy wykonawczej są ”niedopuszczalną ingerencją w wymiar sprawiedliwości i naruszają fundamenty państwa prawa”. PiS musi sobie poważnie odpowiedzieć na pytanie, czy jest gotowe już dziś rozpocząć kolejny olbrzymi front, w którym przeciwko sobie miałby całe środowisko prawnicze w Polsce.
Póki co poseł Marek Ast, z zawodu radca prawny, członek komisji sprawiedliwości i szef komisji ustawodawczej powiedział dzisiaj w rozmowie z portalem natemat.pl, że wyrok Sądu Najwyższego jednak ma moc prawną, ale tylko na przyszłość. Że stanowi wykładnię prawa dla sądów, które przepisy stosują. Powoli w PiS zaczynają rozumieć, że wczorajsza emocjonalna i paniczna reakcja na uchwałę SN poszła zbyt daleko. No ale o tym to już owce zbyt szybko się nie dowiedzą.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU