Na pomoc z tarczy antykryzysowej, którą obsługuje kilkaset urzędów, firmy czekają trzy, cztery tygodnie. – Wniosek o dofinansowanie miejsc pracy złożyliśmy 3 kwietnia, do dziś nie otrzymaliśmy wsparcia – mówi Rzeczpospolitej Wojciech Warski, przedsiębiorca i ekspert ekonomiczny.
Z dofinansowania miejsc pracy firmy korzystają od początku kwietnia. Do tej pory wpłynęło 3,3 mln wniosków na różne formy pomocy. Firmy skarżą się, że na pomoc czekają miesiąc albo dłużej. Według danych Ministerstwa Rozwoju, najgorsza sytuacja może być w powiatowych urzędach pracy, gdzie trafiają wnioski o mikropożyczki – dotychczas rozpatrzono 46 proc wniosków. ZUS do tej pory zrealizował 35 proc wniosków tzw. świadczeń postojowych dla samozatrudnionych i zleceniodawców – pisze Rzeczpospolita.
Jak to bywa nad Wisłą, mordercza jest biurokracja – Napływa do nas ogromna ilość wniosków, a procedura ich rozpatrywania jest niezwykle skomplikowana – mówi Roland Budnik, dyrektor Gdańskiego Urzędu Pracy. Urzędnicy muszą ręcznie sprawdzać praktycznie każdy wniosek, czy zostały podane niezbędne informacje oraz czy nie brakuje załączników – Do tego czasochłonna jest sama procedura przyznawania wsparcia – zamiast zwykłej decyzji administracyjnej, każdy wniosek musi być opatrzony podpisem elektronicznym dyrektora urzędu – czytamy w gazecie.
Po drodze zmieniły się też przepisy, firmy składają wnioski po kilka razy, co wprowadza sporo zamieszania – mówi Iwona Próchnicka z Powiatowego Urzędu Pracy w Rzeszowie. Teraz już mamy jasność, czemu premier na konferencjach prasowych chwali się ilością złożonych wniosków, a nie liczbą pozytywnie rozpatrzonych. Gdyby zaczął mówić, że ZUS do tej pory zrealizował jedną trzecią podań, to cały anturaż PR-owy rozleciałby się na naszych oczach.
Źródło – Rzeczpospolita
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU