Choć komisja śledcza ws. wyłudzeń VAT ma dopiero powstać i wielu posłów koalicji jeszcze nie wie, gdzie skupi się główne ostrze politycznych działań jej członków, to dla osób, które widziały działanie organów państwa w sprawie oszustów podatkowych w latach 2011-2015 jest oczywiste, że jednym z najważniejszych tematów prac komisji będzie niebywała pobłażliwość polskich śledczych. Z sobie tylko znanych powodów niewielki jedynie odsetek prokuratorów decydował się wyśledzić prawdziwych beneficjentów oszustwa i tym samym jego najczęstszych organizatorów, śledząc przepływy pieniężne ze spółek słupów do podmiotów pozornie niepowiązanych z oszustwem. “Follow the money” albo łacińskie “cui bono” to przecież właściwe maksymy, by znaleźć pomysłodawców i inicjatorów przestępczych procederów, często sięgających znacznie wyżej niż świadczą o tym pozory.
Niestety, w czasach niebotycznego wzrostu skali wyłudzeń podatkowych, większość prokuratorów nie decydowała się śledzić pieniędzy, by dotrzeć do rzeczywistych beneficjentów i organizatorów procederu i wolała wyrabiać statystyki stawiając zarzuty oszustwa słupom, którzy do roli prezesów zostali kupieni za ładny garnitur, hamburgera czy butelkę wódki dwa razy w tygodniu. Bo tak łatwiej i nikomu na odcisk się nie nadepnie. Dziś prokuratorzy działają w sprawie wyłudzeń podatków zupełnie inaczej i za to im chwała. Problem w tym, że dziś bliźniaczą niechęć do śledzenia pieniędzy i ustalenia głównych beneficjentów oraz być może pomysłodawców oszustwa widać w śledztwie w sprawie wyłudzenia pieniędzy z dolnośląskiego PCK. I nie sposób nie odnieść wrażenia, że dzieje się tak dlatego, że wynik takich działań pogrążyłby prominentnych działaczy partii rządzącej.
Dziś Jacek Harłukowicz z wrocławskiej Gazety Wyborczej poinformował o tym, że w tym śledztwie postawiono zarzuty kolejnym dwóm osobom, które miały pomagać wyłudzać kwoty z PCK Jerzemu G., byłemu radnemu sejmikowemu PiS i jednemu z najbliższych współpracowników minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej. O tym, że pieniądze wpłacane były właśnie na kampanie wyborcze ważnych lokalnych polityków PiS ujawniał już informator Gazety Wyborczej i jeden z głównych oskarżonych w sprawie Bartłomiej Ł. Jeden z nowych podejrzanych w sprawie również nie ukrywa w rozmowie z GW, że to, że pieniądze z PCK szły na kampanię polityków PiS nie było w oddziale PCK żadną tajemnicą. Problem jednak w tym, że prokuratorzy o ten wątek pytać nie chcą. Jak widać chcą dołożyć wszelkich starań, by wyniki śledztwa nie były dla partii rządzącej kłopotem…
Źródło: Gazeta Wyborcza
Fot. KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU