Władza prześladuje rodziców nastolatków po strajkach. “Spotkamy się później”

Ojcu 16-letniej Malwiny z Bydgoszczy postawiono zarzut nieprzestrzegania przez dziecko obostrzeń covidowych, bo jego córka protestowała przeciwko rządzącym. Wcześniej, na samym proteście, policjanci wytypowali trzy nieletnie, które odciągnęli na bok i zaczęli legitymować. Dziewczynom zabrano też telefony i sprawdzano czy nie są kradzione. Chodziło o protest z 30 listopada 2020 r. po wyroku TK Julii Przyłębskiej zaostrzającym ustawę antyaborcyjną. Około sto osób zebrało się wówczas przed bydgoską siedzibą PiS, a potem przeszło przed Urząd Wojewódzki. Policjanci szarpali nastolatków i grozili „spotkamy się później”.

15-letni Kacper nagrał komórką film, w którym prosił o pomoc dla swojego ojca, a następnie wysłał nagranie na ogólnodostępne maile Kancelarii Prezydenta i Ministerstwa Sprawiedliwości. Do domu chłopaka przyjechało aż czworo policjantów i mimo iż nie mieli nakazu przeszukania, siłą przejrzeli chłopakowi laptop i telefon, bo podobno „nęka pana prezydenta”. Policjanci namawiali matkę Kacpra, aby składała fałszywe zeznania o tym, że ojciec znęca się nad rodziną. Potem nasłano na rodzinę kontrole, które miały wykazać panującą w niej patologię.

14-letni Maciek udostępnił na portalu społecznościowym post będący poparciem dla Strajku Kobiet. Do domu przyjechali policjanci i ostrzegli go o konsekwencjach za organizowanie nielegalnych zgromadzeń. Jeden z mundurowych ostrzegł nastolatka, że jeśli pojawi się na proteście, „spędzi cztery lata w poprawczaku i drugie cztery w więzieniu”.

Partia rządząca chciałaby mieć pełną kontrolę nad obywatelami w każdym zakątku naszego kraju. Panicznie boi się ulicznych manifestacji, a i rządowa telewizja akurat ten segment propagandy opanowała raczej słabo. Władza oraz podległe jej służby nękają rodziców niepokornych nastolatków, ponieważ wiedzą, że rodzic ma do stracenia więcej niż dziecko i może skuteczniej wywrzeć odpowiednią presję na swoje potomstwo.

Źródło: „Gazeta Wyborcza”