Finał głośnego wypadku rządowej kolumny z Beatą Szydło na pokładzie, który wydarzył się ponad rok temu w Oświęcimiu odbędzie się na sali sądowej. Już dziś redakcje dzienników, tygodników czy portali internetowych z niecierpliwością czekają na to, by na żywo z sali sądowej informować społeczeństwo o tym, jak władza próbowała za wszelką cenę ukryć swój udział w sprowokowaniu wypadku oraz całą winę zrzucić na młodego kierowcę Fiata Seicento, Sebastiana K. Jak się bowiem okazuje, wbrew planom prowadzącej śledztwo prokuratury sprawa nie zakończy się warunkowym umorzeniem – na takie rozwiązanie nie zgodził się bowiem główny oskarżony w sprawie Sebastian K.
– Nie zgadzamy się na warunkowe umorzenie tej sprawy. Chcę, by postępowanie mojego klienta zostało zweryfikowane przez sąd – powiedział wczoraj “Gazecie Wyborczej” mec. Władysław Pociej, obrońca 21-letniego kierowcy podejrzanego o spowodowanie wypadku z udziałem rządowej kolumny, którą jechała premier Beata Szydło. Zdaniem obrony, zgoda na warunkowe umorzenie śledztwa byłaby przyznaniem się do sprawstwa tego wydarzenia i przyznanie pełnej racji prokuraturze, co do której wiarygodności można mieć istotne zastrzeżenia, m.in. biorąc pod uwagę ostatnie doniesienia o buncie prokuratorów prowadzących tę sprawę. Wbrew deklaracjom Beaty Szydło z listu do Sebastiana K., sprawa okazała się kompletnie nietransparentna a wątpliwości wokół równego traktowania racji obu stron procesu narastały z dnia na dzień.
Sprzeciw głównego oskarżonego bardzo jest prokuraturze, ale i całemu obozowi władzy nie na rękę. Sprawa miała rozejść się po kościach a tymczasem, za sprawą rozprawy sądowej stanie się publicznym wytykaniem skutków skrajnego upolitycznienia prokuratury oraz metod, jakie ta stosowała w czasie trwającego ponad rok śledztwa. Z pewnością zostanie przywołana kwestia związków rodzinnych między prokuratorem a biegłym, badającym sprawę, sprawa dyskredytowania świadków niepotwierdzających wersji władzy czy zagadkowo jednolite zeznania funkcjonariuszy BOR, których wiarygodność chcieli badać zbuntowani prokuratorzy, co skończyło się dla nich opuszczeniem zespołu śledczego.
To wszystko z pewnością wpłynęło na decyzję Sebastiana K., by nie zgodzić się na rozwiązanie korzystne dla władzy tylko powierzyć swój los wciąż miejmy nadzieję niezależnemu od Ziobry sądowi. W przypadku tak oczywistego konfliktu interesów Prokuratury, będącej w istocie częścią władzy wykonawczej, podległej w tamtym okresie Beacie Szydło, tylko w sądzie nadzieja na obiektywne rozstrzygnięcie sprawy.
Źródło: GW
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU