Polityka i Społeczeństwo

Wiemy, dlaczego prezes PiS tak się wściekł. Boi się, że Polacy zrozumieją faktyczny cel “dobrej zmiany”

Wiemy, dlaczego prezes PiS tak się wściekł. Boi się, że Polacy zrozumieją faktyczny cel "dobrej zmiany"
Fot. Flickr

Najważniejsi politycy Prawa i Sprawiedliwości od blisko tygodnia powtarzają jak mantrę, że partia rządząca wcale nie zamierza wyprowadzać Polski z Unii Europejskiej, a wyborcy, którzy w obawie przed realizacją takiego scenariusza masowo ruszyli do urn wyborczych w dużych miastach zostali zmanipulowani i okłamani nierzeczywistym zagrożeniem. Zabawne to jest o tyle, że w samym finale kampanii wyborczej to przecież Prawo i Sprawiedliwość straszyło nierzeczywistym zagrożeniem ze strony hord krwiożerczych uchodźców z północnej Afryki.

W centrum manipulacji jest jedno twierdzenie, że PiS przygotowuje Polexit. Jest to kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo. PiS, a wcześniej PC, było zawsze, od samego początku lat 90. jako pierwsza partia ze wejściem do EWG, a później do UE. Trzymaliśmy się tej linii przez cały czas i trzymaliśmy się jej dalej. Wiemy, że musimy przestrzegać europejskiego prawa i będziemy go przestrzegali. Chcę to bardzo mocno podkreślić. Ale oczekujemy także, że władze UE też tego prawa będą przestrzegać i będą przestrzegać zasady równości” – mówił podczas konwencji PiS w Radomiu prezes tej partii.

Tyle tylko, że w przeciwieństwie do kwestii zalewu Polski przez muzułmańskich najeźdźców, perspektywa Polexitu nie tylko jest zagrożeniem realnym. Kaczyński za wszelką cenę chce zapobiec rozpowszechnieniu się informacji, która staje się oczywista dla mieszkańców dużych miast, do wyborców w ośrodkach małomiasteczkowych i wiejskich, a mianowicie tego, że proces opuszczania Unii Europejskiej, jako wspólnoty wartości i zasad, charakteryzujących państwa demokratyczne już się rozpoczął i trwa nieprzerwanie od trzech lat. Żeby to dostrzec, wystarczy przypomnieć, ile trwało przygotowywanie Polski do wejścia do UE, bo wbrew panującej powszechnie narracji nie stało się to w ciągu kilkunastu miesięcy dzielących referendum akcesyjne od daty wejścia w życie jego wyników.

Gdy w 1989 roku Polska odzyskała po raz kolejny niepodległość i uwolniła się z rosyjskiej strefy wpływów politycznych, suweren oczekiwał, że rozpoczniemy swój marsz w kierunku krajów zachodnich. Aby nam pomóc, Unia Europejska otworzyła drzwi dla krajów zza żelaznej kurtyny, przygotowując także zestaw kryteriów, które musimy spełnić, by do tej organizacji móc przystąpić. Tzw. kryteria kopenhaskie (przyjęte na szczycie Rady Europejskiej w Kopenhadze w czerwcu 1993 roku) były pewnego rodzaju kierunkowskazem dla polskich rządów i przez prawie 10 lat te wymagane zmiany wdrażano. Jakie to były zmiany wszyscy mniej więcej wiemy – wdrożenie zasad pełnego trójpodziału władzy, poszanowanie praw człowieka i praw mniejszości, gospodarka rynkowa, wolna konkurencja i rynek a także chęć uznania i poszanowania dorobku prawnego UE oraz przyjęcie w dłuższej perspektywie unii politycznej, gospodarczej i walutowej. Te wszystkie zmiany zostały wprowadzone, zasady wdrożone i dostosowane do standardów unijnych. To właśnie całokształt tych reform ustrojowych pozwolił na stworzenie i przyjęcie nowej Konstytucji w 1997 roku, a następnie na wyrażenie woli przystąpienia do UE w 2003 roku.

Jeśli od trzech lat rządów “dobrej zmiany” kolejnymi ustawami wykonywane są ordynarne kroki wstecz, względem zmian wprowadzonych celem wypełnienia kryteriów kopenhaskich, to oznacza to wprost wycofywanie się z takiego kształtu ustroju, który jest uznany za modelowy i wymagany przez UE. Dziś mielibyśmy wielkie problemy z uzyskaniem zgody na wstąpienie do UE, analogiczne do tych, jakie ma dziś przykładowo Turcja czy Ukraina. Nie spełniamy kryteriów politycznych i instytucjonalnych, co więcej postawa polskiego rządu pokazuje wręcz wrogość co do wzoru narzucanego przez organizacji. Unia Europejska dziś walczy z polskim rządem nie o to, by utrwalić nad Polską kontrolę (to zarzucają UE jej przeciwnicy) a o to, byśmy pozostali krajem takim, jak byliśmy w 2004 roku, byśmy nie cofali się do systemu sprzed 1989 roku. Byśmy po przeprowadzeniu zamach na konstytucyjny ustrój w ciągu jednej nocy nie przyjęli ustawy nas z UE wyprowadzającej (bo tak, to jest tak proste).

Właśnie to jest dziś największym zmartwieniem Jarosława Kaczyńskiego – że Polacy zrozumieją, że on decyzję o odwrocie z UE już podjął i ona jest już wdrażana w życie. Media natomiast atakuje nie dlatego, że kłamią na ten temat, ale że w ogóle o tym mówią, gdy powinny milczeć, pozostawiając zwłaszcza jego elektorat w błogiej nieświadomości.

Fot. Kancelaria Sejmu / Łukasz Błasikiewicz

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Michał Kuczyński

Michał Kuczyński - Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Z zamiłowania bloger i autor tekstów o charakterze publicystycznym. Interesuje się polityką i ekonomią. Prywatnie miłośnik piłki nożnej, muzyki rockowej i dobrego kina. Niegdyś zapalony wiolonczelista.
Zapraszam na mojego Twittera - @KuczynskiM

Media Tygodnia
Ładowanie