Partia rządząca od wielu miesięcy przekonywała swoich wyborców, że w sprawie skoku na Sąd Najwyższy nie cofnie się ani o krok, że racja leży po ich stronie, a Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przekroczył swoje kompetencje podejmując decyzję w sprawie wydania postanowienia o zabezpieczeniu i zobowiązaniu Polski do powrotu sytuacji w tej instytucji do stanu sprzed wejścia w życie kontrowersyjnej ustawy. Takie było też stanowisko rządu w przekazanym do TSUE stanowisku w sprawie działań podjętych przez państwo w celu wdrożenia zarządzonych postanowień. Dziś jednak okazało się, że znów narracja na użytek wewnętrzny a faktyczne działania diametralnie się różnią. Do Sejmu wpłynął bowiem poselski projekt nowelizacji ustawy o SN, który w zasadzie przywraca z mocy prawa, bez dodatkowych warunków 22 sędziów Sądu Najwyższego, do których quasi postanowienia o przejściu w stan spoczynku wysłał kilka miesięcy temu prezydent Andrzej Duda. On sam musi dziś budzić się z wielkim politycznym kacem.
Wszystko wskazuje na to, że projekt błyskawicznie przejdzie przez Sejm i Senat, a następnie trafi na biurko prezydenta. Numer druku sejmowego został nadany z marszu, a sama nowelizacja od razu trafiła do pierwszego czytania w Sejmie. Polskie Radio podaje z kolei, że Ryszard Terlecki, szef klubu PiS, zwrócił się do marszałka Sejmu o rozszerzenie porządku obrad o procedowanie tej ustawy.
W uzasadnieniu czytamy, że są trzy powody, dla których PiS złożył nowelizację ustawy. Pierwszym z nich są “zastrzeżeniami, także natury konstytucyjnej”, podnoszone przez różne środowiska. PiS przytacza tu postanowienie Sądu Najwyższego z 2 sierpnia 2018 r. SN zdecydował się wówczas na skierowanie pięciu pytań do Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie czystki w Sądzie Najwyższym. Sięgnął także po tzw. opcję atomową, czyli zawiesił stosowanie przepisów ustawy o SN. PiS twierdzi również, że jedną z przyczyn jest krytyka przyjętych wcześniej przepisów przez instytucje unijne. A także konieczność wykonania postanowienia TSUE o środkach tymczasowych.
Niewątpliwie triumfuje także prof. Gersdorf, której sytuację opisuje jeden z przepisów nowelizacji. Mówi on o tym, że “Jeżeli sędzia, który powrócił do stanu czynnego, zajmował w dniu wejścia w życie ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym stanowisko pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, jego kadencję uważać się będzie za nieprzerwaną”.
Kapitulacja PiS jest więc totalna, choć warto zwrócić uwagę, że sama reforma SN nie może przez nich zostać uznana za kompletną porażkę. Mimo wszystko udało się skutecznie wprowadzić do SN blisko 40 nowych sędziów oraz utrzymać istnienie dwóch nowych izb, Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz przede wszystkim Izbę Dyscyplinarną, z jej uprzywilejowaną, bardzo mocno odrębną pozycją przy pomocy której może stać się skutecznym batem na niepokornych sędziów. Zapewne te aspekty będą dziś przez PiS najmocniej akcentowane, by elektorat “dobrej zmiany” udobruchać i przekonać, że obóz Prawa i Sprawiedliwości odniósł moralne zwycięstwo.
Źródło: Gazeta Wyborcza
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU