Gdy tylko flagowy program Prawa i Sprawiedliwości czyli “Rodzina 500+” wszedł w życie, wielu ekspertów zastanawiało się ile z tych 500 zł na drugie dziecko w polskich rodzinach pozostanie po kilku latach pompowania publicznej kasy w gospodarkę. To, że sporą część z tego zasiłku pochłonie rozpędzająca się inflacja było pewne – praw ekonomii oszukać się nie da i ceny dóbr pierwszej potrzeby musiały wzrosnąć. Te podwyżki paradoksalnie najmniej odczuli właśnie beneficjenci programu 500+, gdyż to te środki w pierwszej kolejności pochłaniała szalejąca drożyzna.
Niestety, z pompowaniem pieniędzy w gospodarkę jest tak, że nigdy nie wraca do budżetu tyle samo, co w nią wpompowano. Z czasem musi zatem zacząć na rozdawnictwo brakować – trzeba znaleźć zatem sposób, by procent środków wracających do budżetu znaleźć. Najprościej jest to zrobić podnosząc podatki – tu jednak nawet ciemny lud zauważy, że rząd wyciąga ręce po ich pieniądze. Zresztą politycy Prawa i Sprawiedliwości obiecywali, że podatków podnosić nie będą, bo przecież “wystarczy nie kraść” i na wszystko wystarczy. Dziś już wiemy, że nie wystarcza – lada moment nie będzie komu leczyć Polaków w polskich szpitalach, bo w priorytety rządu są inne – reżimowe media, długi wobec Rydzyka czy przejmowanie państwa kolejnymi ciepłymi posadkami. A skoro nie można podnieść podatków to trzeba znaleźć inny sposób, by więcej złotówek z 500+ wróciło do budżetu – i taki pomysł właśnie znaleźli.
Uderzą kierunkowo, czyli tam gdzie bezpośrednio trafia dodatkowe 500 złotych a więc w kierunku rodzin z dziećmi, które skuszone obietnicą wsparcia od państwa zdecydowali się powiększyć rodzinę, nie tracąc możliwości na własny rozwój zawodowy. Do tej pory możliwe to było głównie dzięki przepisom z 2011 roku, kiedy to wprowadzono tzw. umowę uaktywniającą, która pozwalała na opłacanie przez państwo składek ZUS dla legalnie zatrudnionych opiekunek do dzieci, w tym przede wszystkim babć, które zrezygnowały z pracy by zająć się wnukami. Państwo, by wspomóc takie rodziny opłacało opiekunkom składki do wysokości 100% wynagrodzenia minimalnego w gospodarce. Od 1 stycznia 2018 roku to się jednak zmieni a kwota dopłat do składek zusowskich spadnie do połowy minimalnego wynagrodzenia. Resztę rodzice, którzy chcą skorzystać z niani, będą musieli dopłacić z własnej kieszeni. Staną wobec tego przed alternatywą – zgodnie z propagowanym przez władzę modelem rodziny skierować matkę do garów i wychowywania dzieci albo większą część 500+ lub nawet całość zasiłku przekazać państwu na pokrycie składek opiekunki do dziecka. Wybór podobny do tego pomiędzy dżumą a cholerą.
Źródło: DGP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU