Trzeba uczciwie przyznać, że sobotnią konwencją Zjednoczonej Prawicy obóz rządzący w dużym stopniu przywróci tory dyskusji politycznej na korzystne dla siebie tory. Przy małym nakładzie finansowym i niewielkich kosztach budżetowych, premierowi Morawieckiemu udało się sprzedać kilka bardzo nośnych haseł, które realizują społeczne oczekiwania. I choć wiele z nich to odgrzewane kotlety (takie jak niższy ZUS dla małych przedsiębiorców, który już przecież przez PiS miał zostać wprowadzony od 2018 roku), czy niższy CIT dla małych firm, które w 90% płacą PIT, to jednak politycy Prawa i Sprawiedliwości mogą odtrąbić zwycięstwo.
Nie można tego samego powiedzieć o liderze Porozumienia, jednej z partii wchodzących w skład obozu rządzącego, o którego propozycjach może i się mówi, ale raczej głównie w formie drwin. Złośliwi mówią, że wicepremier Jarosław Gowin tak bardzo chciał zaistnieć w przekazie z konwencji, że postanowił to zrobić ogłaszając swoją kuriozalną propozycję przyznania rodzicom prawa dodatkowego głosu za swoje dzieci. Internauci z kolei wyrazili swoje zmartwienie, czy polityk, który swego czasu ujawnił swoje problemy ze spięciem domowego budżetu przy ministerialnej pensji, nie majaczy czasem z głodu. Nic jednak bardziej mylnego – wicepremier na Twitterze ochoczo bronił swojego pomysłu głosowania rodzinnego. Problem jednak w tym, że w forsowaniu argumentów za wprowadzeniem takiego rozwiązania wyraźnie się zagalopował, wprowadzając pewnego rodzaju “gorszy sort wyborcy”.
W rozmowie pod wpisem partyjnego kolegi Zbigniewa Gryglasa, wicepremier Gowin próbował przekonać Przemysława Wenerskiego z TVP, że pomysł głosowania rodzinnego nie jest pomysłem całkowicie oderwanym od rzeczywistości, a podobne próby już dwukrotnie podejmowali Niemcy. Zdaniem ministra nauki, właśnie dzięki takiemu rozwiązaniu każdy obywatel będzie miał głos, także ten niepełnoletni. Gdy usłyszał, od pracownika TVP, że to pomysł “Zdumiewająco kosmiczny. Niepraktyczny. Niewykonalny” zaprzeczył samemu sobie, pokazując, że jednak nie każdy głos obywatela ma dla niego takie samo znaczenie. Ma on bowiem wątpliwości, czy zwiększenie znaczenia głosu emerytów dobrze służy demokracji. Jego wpis nie uszedł uwadze internautów, którzy nie mieli dla niego litości.
Niebywałe!!!
Wicepremier polskiego rządu Jarosław Gowin twierdzi, że to, iż emeryci mają prawa wyborcze, jest złe dla demokracji.
W normalnym państwie, po takiej wypowiedzi, już składałby dymisję. pic.twitter.com/C4XsSZrEWX— Piotr Leski (@LeskiPiotr) April 16, 2018
Biorąc pod uwagę stale rosnącą przecież liczebność tej olbrzymiej grupy społecznej, takie stanowisko wicepremiera polskiego rządu może jednak dziwić. Zwłaszcza, gdy na tej samej konwencji premier Morawiecki zapowiedział olbrzymi program zaspokajania potrzeb seniorów. Być może pozbawienie ich prawa wyborczego jest jednym z elementów zapewnienia im błogiego spokoju. Pomyśleć, że kiedyś PiS był beneficjentem krytyki akcji “zabierz babci dowód”. Sami wspięli się na duży wyższy poziom uderzania w tę grupę społeczną.
Źródło: Twitter
Fot. KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU