Czasem największe tajemnice potrafią ujrzeć światło dzienne z powodu urzędników z drugiego szeregu, którzy nie potrafią ocenić wagi posiadanych informacji rzucając je lekkomyślnie w obecności mediów. Możliwe jest, że byliśmy świadkami takiej właśnie sytuacji w toczącym się sporze rządu PiS z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. W rządzie doszło bowiem do znamiennego dwugłosu. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł ogłosił bowiem wczoraj, że rząd przygotowuje nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, dzięki której będzie można zrealizować zabezpieczenie wymagane ze strony europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Tymczasem parę godzin później inny z wiceministrów, Michał Wójcik cytowanie wprost swojego kolegi nazwał manipulacją. Oba zdarzenia zdają się nie być jednak przypadkowe. Dziennikarz RMF FM Tomasz Skory doszedł do wniosków, które wyjaśniałyby grę realizowaną przez Prawo i Sprawiedliwość.
Krótka story o tym, jak to możliwe, że jeden wiceminister sprawiedliwości cytowanie wprost słów innego wiceministra sprawiedliwości nazywa manipulacją,
a prawdę mówią obaj.
Czyli dysonans poznawczy nieogarnialny bez uwzględnienia "mądrości etapu":https://t.co/8eZg4BsBKK pic.twitter.com/nUhDU7QCpe— Tomasz Skory (@TomaszSkory) October 26, 2018
Nieporozumienie ministrów może bowiem wskazywać, że rządzący znaleźli sposób, aby w sporze z TSUE kupić bezcenny czas. Minister Warchoł natomiast był tym, który nie wiedział, że informacje o planach władzy ma trzymać na dziś w sekrecie przed mediami. Wiele bowiem wskazuje na to, że resort zdementował własne stanowisko, ponieważ rządzący będą chcieli utopić sprawę Sądu Najwyższego w niekończącej się papierologii. Zgodnie bowiem z postanowieniem zabezpieczającym TSUE Polska zobowiązana jest do przedstawienia Komisji Europejskiej za niecałe 4 tygodnie raportu ze stosowania nałożonych na nią środków tymczasowych. Jednak przed władzą pojawiła się możliwość ogrania Luksemburga:
“Według tej taktyki o przygotowaniach nowelizacji, które tak beztrosko ujawnił wiceminister Warchoł powinniśmy się dowiedzieć mniej więcej za tydzień. To dałoby rządowi chwilę oddechu, po to, by o złożeniu projektu w Sejmie poinformować, powiedzmy – za dwa tygodnie. Dzięki temu np. za trzy tygodnie będzie można poinformować o skierowaniu projektu do prac w komisji sejmowej, następnie komisja zamówi szereg opinii prawnych, zwoła posiedzenie, które niekoniecznie kończy się konkluzją… a za cztery tygodnie, kiedy przyjdzie czas przedstawienia Komisji Europejskiej raportu o postępach w stosowaniu zabezpieczenia TSUE – Polska będzie mogła odpowiedzieć “robimy co się da!”
Grając konsekwentnie w powyższą grę PiS mógłby kupić sobie nawet kilka miesięcy czasu, podczas gdy rękami prezydenta można by sprawę realizacji decyzji TSUE rozwiązać w praktyce od ręki.
Opisana przez dziennikarza niedyskrecja jest tym bardziej prawdopodobna, ponieważ wpisywałaby się w już widziane mechanizmy rządzących. Rząd PiS jako pierwszy w III RP ogłosił przykładowo program za ponad 20 mld, z których płaci ledwie miliard, a resztę kosztów ponoszą opozycyjne samorządy i rzekomo wroga Unia, zatem w biurokratycznych sztuczkach obecna władza doszła do stanu mistrzostwa. Pytanie tylko, czy nasi partnerzy tak łatwo nabiorą się na taką zagrywkę?
Źródło: rmf24.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU