Jaskółki donoszą, że nasz mistrz dyplomacji, odkrywca San Escobar Witold Waszczykowski może wkrótce pożegnać się ze stanowiskiem szefa polskiej dyplomacji. Nie byłoby to jednak odejście w niebyt, a przesunięcie na inny stołek. Można by rzecz, że Waszczykowskiego czeka awans.
Jak donosi dziennik Polska The Times, Waszczykowski miałby zostać zdymisjonowany jako minister spraw zagranicznych i przesunięty na stanowisko ambasadora Polski przy Organizacji Narodów Zjednoczonych i to w sytuacji, gdy Polska po raz pierwszy od dwudziestu lat miałaby zostać na dwa lata niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, co miałoby nastąpić w 2018 r.
Sam minister stanowczo zaprzecza spekulacjom, twierdząc, że brak w nich prawdy. Z samej reakcji Waszczykowskiego trudno jednak wyciągać jakiekolwiek wnioski. Jest on wszakże politykiem zaprogramowanym na zaprzeczanie, dopóki informacja nie zostanie ostatecznie potwierdzona. Ile razy słyszeliśmy z ust kluczowego posła czy ministra dementi, które okazywało się po czasie jedynie zasłoną dymną?
Mówi się, że nie ma dymu bez ognia. Tajemnicą poliszynela jest, że szef polskiej dyplomacji stanowi poważne obciążenie wizerunkowe dla partii rządzącej. Waszczykowskiemu może się co prawda wydawać, że jest inaczej, ale nie ulega wątpliwości, że za sprawą ciągłych wpadek minister stał się pośmiewiskiem dla opinii publicznej.
Do “największych osiągnięć” Waszczykowskiego należą:
- sprowadzenie do Polski Komisji Weneckiej,
- niepochlebne wypowiedzi o wegetarianach i cyklistach,
- odkrycie dla świata San Escobar,
- porażka 27:1 w starciu z Donaldem Tuskiem.
A to wyłącznie wierzchołek góry lodowej. Minister spraw zagranicznych znany jest z tego, że plecie, co mu ślina na język przyniesie. Ma opinię na każdy temat, działa według zasady: “nie wiem, ale się wypowiem”.
Mądre głowy w PiS dwoją się i troją, by znaleźć wyjście z tej sytuacji. Ostatnimi czasy każde wysłanie szefa dyplomacji do mediów, to igranie z ogniem.
Przesunięcie Waszczykowskiego na inne, zagraniczne stanowisko byłoby wyrazem zgrabnej ucieczki do przodu, pozwalającej wyjść z twarzą z całej sytuacji wszystkim zainteresowanym. Sam minister poczułby się zapewne doceniony, odbierając nową posadę jako awans, a naczelni stratedzy PiS mieliby jeden problem mniej.
Abstrahując od tego, że szansa Polski na otrzymanie miejsca niestałego członka rady bezpieczeństwa ONZ zdaje się być niewielka, to szanse samego Waszczykowskiego na fotel ambasadora już niekoniecznie. Jest to decyzja polityczna, zależna od polskich władz.
Jak donosi Rzeczpospolita: “Wyjazd Waszczykowskiego do Waszyngtonu ma być elementem większej rekonstrukcji rządu, która planowana jest w Polsce jeszcze przed wakacjami”, zaś powołania na funkcję ambasadora nie należy uważać za awans, a za ucieczkę od problemu…
fot. P.Tracz/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU