Minister spraw zagranicznych znalazł się w położeniu, gdzie prawdopodobnie nie uda się mu unikać dłużej kolejnej, szczególnie bolesnej kompromitacji. Jeszcze na wiosnę Waszczykowski chwalił się posiadaniem ekspertyzy potwierdzającej nielegalność wyboru Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Insynuacja ministra wywołała burzę i żądania dostępu do wspomnianego dokumentu. Waszczykowski przyłapany na kłamstwie bronił się desperacko, że były to informacje prywatne, przekazane mu jako osobie fizycznej, a nie ministrowi, stąd niepodlegające dostępowi do informacji publicznej. Jednak Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł inaczej i nakazał Witoldowi Waszczykowskiemu ujawnienie ekspertyzy. Uzasadnienie wyroku dla dziecięcej gry ministra było miażdżące.
“Minister Spraw Zagranicznych w wywiadzie udzielonym w komercyjnej telewizji powołał się na żądane ekspertyzy, użyte one zostały do zaprezentowania publicznego stanowiska ważnego przedstawiciela władzy wykonawczej. Ekspertyzy zostały użyte w „obrocie publicznym”, a więc służy do wypracowania stanowiska zaprezentowanego opinii publicznej. Nieprzekonujące są więc wyjaśnienia organu, że przedstawione ekspertyzy mają charakter prywatny. To, że nie zostały one sporządzone na zlecenie organu oraz nie zostały one opłacone przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie przesądza o tym, że mają one charakter wewnętrzny, ponieważ dla ich ujawnienia decydujące znaczenie posiada fakt ich użycia dla publicznego zaprezentowania stanowiska Ministra Spraw Zagranicznych.
(…) celem przepisów o dostępie do informacji publicznej jest poddane społecznej kontroli organów władzy. W omawianym zakresie udostępnienie ekspertyz, służących do wypracowania stanowiska centralnego organu administracji rządowej, jakim jest Minister Spraw Zagranicznych, pozwoli ocenić na ile prezentowane stanowisko istotnie poparte było wiedzą fachową oraz wykorzystane ekspertyzy były wiarygodne”.
Udowodnienie, że omawiana ekspertyza nie istnieje, będzie niebotyczną kompromitacją ministra, która nawet na środowisku PiS musiałby wymóc jego dymisję. Rzucanie tak poważnych oskarżeń w oparciu o zmyślone dowody urąga nie tylko funkcji ministra, ale osoby publicznej w państwie demokratycznym w ogóle. Dla takich ludzi nie powinno być miejsca w administracji ani w życiu politycznym. Niestety wyrok nie jest jeszcze prawomocny i minister zapewne się od niego odwoła. Jednak już ten wyrok jest wielkim sukcesem praworządności, ponieważ udowodnił, że władze można pociągnąć do odpowiedzialności za słowo i prawa do informacji publicznej nie można bezkarnie naciągać do ochrony swoich interesów. Po to właśnie potrzeba dbać o jawność rozumianą jako obywatelską kontrolę, a nie chroniące interesy partii rządzącej regulacje nowej ustawy o “jawności”. Manipulacja w debacie publicznej ulegnie ograniczeniu tylko wtedy, kiedy dla polityków skończyć się bezkarność za ich słowa.
Źródło: siecobywatelska.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU