Stało się to, o czym skowronki ćwierkały od pewnego czasu: Wacław Berczyński zrezygnował z przewodniczenia komisji ds. katastrofy smoleńskiej, złożył dymisję na ręce szefa MON, Antoniego Macierewicza i została ona przyjęta.
Nie zamierzam przypominać całego życiorysu pana Berczyńskiego, bo to nie jest miejsce na takie historie, przypomnę tylko, że człowiek ten wszędzie był przedstawiany przez Antoniego Macierewicza jako wysokiej klasy specjalista ds. wyjaśniania katastrof lotniczych. Tyle, że to taka prawda jak ta, że Krystyna Pawłowicz ma szanse na tytuł Miss World 2016, a Anna Sobecka będzie miała okładkę w amerykańskiej edycji „Playboya”. Oficjalny życiorys Berczyńskiego podawany do wiadomości przez niego samego i przez MON wnikliwi prześwietlili na wskroś i znaleźli niedomówienia, przeinaczenia, ubarwienia i przemilczenia. Ktoś taki w sam raz nadawał się na szefa podkomisji smoleńskiej przy MON, będącej kontynuatorką parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej z 2010 roku. Obie komórki nie zauważyły, że katastrofę w szczegółach wyjaśnił zespół Jerzego Millera, ale kogo to obchodzi pośród wyznawców religii smoleńskiej? Pan Berczyński i jego komisja robili to, co do nich należało: przeinaczali, ubarwiali i przeprowadzali eksperymenty. Jak ten z blaszakiem o namalowanych oknach – coś takiego miało imitować samolot.
Wacław Berczyński w ostatnim czasie poczuł się bardzo mocny. Na tyle mocny, że w jednym w wywiadów pochwalił się, że kontrakt na dostawę śmigłowców Caracal został zerwany przez stronę polską z jego inicjatywy. I z tą sprawą, zainteresowani dymisją do niedawna jednego z ulubieńców Antoniego Macierewicza, wiążą jego dymisję. Moim zdaniem Berczyński wykorzystał doskonałą okazję: za głośno zrobiło się wokół jego osoby, więc postanowił zrzucić z siebie odpowiedzialność i konsekwencje z przewodnictwa komisji Macierewicza. Nie jest głupi, jak przedstawiają go media czy politycy. Sam zrozumiał, że nie ma już ochoty i siły robić z siebie idioty przy coraz to nowych teoriach na temat katastrofy smoleńskiej. Antoni Macierewicz narzucił komisji swoją narrację obowiązującą w środowisku PiS: w Smoleńsku był zamach i wszyscy muszą w to uwierzyć. Jeśli komuś wydawało się, że jest to łatwe zadanie, musi pozbyć się złudzeń: niecałe 7% Polaków wierzy, że prezydencki Tupolew padł ofiarą zamachu. Siedem procent!
Kto pokieruje pracami komisji? Kpiarz ze mnie, ale nie pokuszę się o typowanie następcy dr. Berczyńskiego. Niejaki Bartłomiej Misiewicz rzekomo pozostaje bez zajęcia, więc…
fot. Shutterstock/Grand Warszawa
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU