“Piątka dla zwierząt” zniknęła z horyzontu, ale nadal jest ogromnym problemem wewnątrzpartyjnym. Były minister rolnictwa szuka sobie miejsca w Sejmie.
“Piątka dla zwierząt” firmowana nazwiskiem prezesa Prawa i Sprawiedliwości to miał być sztos. Ustawa pilotowana przez Jarosława Kaczyńskiego w połączeniu zaangażowaniem młodzieżówki PiS-u, miała otworzyć partię na młodych wyborców. Wybory prezydenckie pokazały, że w grupie wiekowej 18-29 lat, obóz rządzący nie ma zbytnio co szukać. Wysoka przegrana 64 proc. do 36 proc. stała się przedmiotem partyjnych analiz.
Po pseudowyroku, pseudotrybunału przez Polskę przetaczają się demonstracje, w których uczestniczą w głównej mierze młodzi ludzie. To w pewnym sensie egzemplifikacja wyniku wyborczego w tej grupie wiekowej. To potwierdzenie, że obóz rządzący ma bardzo słabe notowania wśród młodzieży.
“Piątkę dla zwierząt” można już określać w kategoriach totalnego zakiwania się Jarosława Kaczyńskiego. Po powrocie ustawy z Senatu, wylądowała w sejmowej zamrażarce. – Od jednego z liderów Prawa i Sprawiedliwości usłyszeliśmy, że trwają prace nad nowym projektem, który ma partii pozwolić na wyjście z twarzą z tego konfliktu – informuje Gazeta Wyborcza.
Ustawa jest nadal wewnątrzpartyjnym problemem, na który nakładają się demonstracje. Według informacji Wyborczej, nowy projekt ustawy ma być grą na czas, aby do protestujących nie dołączyli rolnicy. Jednym z największych krytyków ustawy był minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. – Były minister rolnictwa był już u szefowej Kancelarii Sejmu z pytaniem, jakie dokumenty trzeba złożyć, by założyć koło – mówi gazecie jeden z senatorów. W partii obawiają się rozłamu.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU