PiS zamotało się w swojej walce z Unią Europejską. Z jednej strony władza nie może odpuścić bez strat wizerunkowych, z drugiej – niezbędne są jej pieniądze z Funduszu Odbudowy. Pozostaje więc… zrzucić winę na Donalda Tuska.
PiS potrzebuje pieniędzy – ulubioną strategią władzy jest rozdawnictwo. Tu damy 500 plus, tu 300 plus, tu czternastkę i piętnastkę, i dwudziestkę piątkę i głosy polecą. Kluczowe w tej zabawie są więc środki unijne z Funduszu Odbudowy. Ale tych wciąż nie ma i nie wiadomo kiedy będą, gdyż Komisja Europejska jeszcze nie zatwierdziła Krajowego Planu Odbudowy. W tle są konflikty PiS z Unią o niewykonanie wyroków TSUE. Trybunał nakazał likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i od realizacji tego wyroku może zależeć wypłata środków.
Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, w szeregach PiS rośnie obawa, że Fundusz Odbudowy zostanie dla Polski zablokowany – w Brukseli wiedzą, że środki posłużą partii rządzącej przede wszystkim do odbudowy poparcia. Pojawiają się więc pomysły, by iść z Unią na noże, bo i tak nie da się nic ugrać. W tę narrację wmanewrowano zresztą Donalda Tuska. Były premier mówił niedawno, że przekonywał unijnych urzędników, by dogadali się z Polską, gdyż za działania Kaczyńskiego zapłacą Polacy, nie władza PiS. Nowogrodzka sugeruje, że to gra, a Tusk w kuluarach dogadał z Unią, że brak pieniędzy zaszkodzi PiS i pozwoli przejąć władzę opozycji.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU