Nie tylko premier Mateusz Morawiecki ma swoje zaplecze w państwowych spółkach. Cała wierchuszka Prawa i Sprawiedliwości buduje w nich swoje prywatne księstwa, które mają zabezpieczyć ich polityczne kariery w przyszłości. Wojna ministra Sasina z szefem rządu jest teraz jednak najciekawszym elementem wojny wewnątrz obozu władzy.
Sasin doszedł do wniosku, że Morawiecki za bardzo urósł w PiS i zagraża jego interesom
Tezy o tym, że kariera Mateusza Morawieckiego opiera się na osobistym protektoracie prezesa PiS, mogą nie być już do końca aktualne. Na lipcowym kongresie partii to właśnie premier otrzymał najwięcej głosów delegatów formacji Jarosława Kaczyńskiego, gdy ważył się wybór wiceszefów ugrupowania. Morawiecki otrzymał poparcie 280 delegatów, Brudziński – 272, Błaszczak – 253, Szydło – 250, Kamiński – 226 i Macierewicz – 221 głosów. To pokazuje, że szef rządu, choć sztuczny, kostyczny i sztywny, cieszy się w partyjnych szeregach sporą popularnością. To mogło zapalić u Sasina czerwoną lampkę, że jeśli nie osłabi Morawieckiego szybko, jego własna kariera wkrótce zawiśnie na włosku.
Otoczenie Sasina pobiegło do mediów z newsem, że rekonstrukcja rządu będzie wymierzona w premiera
Taki zabieg miał zapewne pokazać, że kongres kongresem, a życie życiem i że jeszcze za wcześnie orientować się w PiS na byłego najemnika bankowego na usługach hiszpańskiej korporacji. Nie jest zresztą wykluczone, że Sasin wypowiedział wojnę Morawieckiemu nie tylko we własnym imieniu. Sasin może działać z poparciem byłej premier Beaty Szydło, która wciąż przeżywa traumę po upokarzającej wymianie szefa rządu. Sasin ma zaś tyle brudu za paznokciami, że opozycja chętnie pomoże Morawieckiemu w pogrążeniu go.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU