Choć ustawa wprowadzająca kolejną rewolucję emerytalną została już dawno temu podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, a zapisy wprowadzające Pracownicze Plany Kapitałowe wchodzą w życie 1 lipca 2019 roku, w obozie władzy właśnie zdali sobie sprawę, że może ona wywołać bardzo niepożądane skutki w sferze zasobności portfeli Polaków i to w najgorszym z możliwych momentów, czyli na chwilę przed wyborami parlamentarnymi. Jak polscy pracownicy zareagowaliby przy urnie wyborczej, gdyby pierwsza wypłata w nowym systemie, mającym ponoć uzdrowić polski system emerytalny była odczuwalnie niższa niż poprzednia? Wielu mogłoby poczuć się oszukanymi, więc stronnicy premiera Morawieckiego postanowili to ryzyko zminimalizować.
Kalendarz określonych czynności mających wdrożyć PPK do polskich przedsiębiorstw został w tajemniczych okolicznościach zmieniony, a terminy przesunięte o miesiąc, tak by większość osób, które wejdą do nowego systemu, pierwszą obniżoną wypłatę otrzymała już po wyborach do Sejmu i Senatu. Sprawę opisuje dzisiejsza “Gazeta Wyborcza”.
W pierwotnej informacji wskazano, że do 10 października 2019 r. pracodawcy powinni doprowadzić do zawarcia z wybranym funduszem (który będzie zarządzał odłożonymi pieniędzmi) umowy o prowadzeniu PPK oraz że wynagrodzenia pracowników mają być obniżone już w październiku 2019 r. Po zmianach, które dokonały się na stronie Polskiego Funduszu Rozwoju, ostateczny termin zawarcia umowy zmieniono na 12 listopada (ostatni możliwy termin wyborów parlamentarnych do 10 listopada), a obniżona o 2-4% pensja netto popłynie do pracowników dopiero za listopad.
– Ustawa jest tak napisana, że wyznaczenie dat może być różnie interpretowane. Dlatego nie potrzebujemy jej nowelizacji, by zmienić termin – powiedział “GW” jej informator z rządu.
W pierwszej odpowiedzi na te zarzuty, ze strony PFR pojawiły się wyjaśnienia, że przedstawione wcześniej terminy miały charakter orientacyjny, a wiązanie ich zmiany z kalendarzem wyborczym jest nieuzasadnione, bowiem wynikają one z nowych interpretacji Ministerstwa Finansów i Komisji Nadzoru Finansowego. Publikacja artykułu wywołała jednak dalszą reakcję Pawła Borysa, szefa PFR, który za pośrednictwem portalu Money.pl zaatakował “Gazetę Wyborczą”, zarzucając kolportowanie “fake newsa”.
– Zmiana maksymalnego terminu zawarcia umów o PPK wynika wyłącznie z interpretacji prawnej ustawy o PPK przez prawników, konkretnie chodzi o interpretacje kodeksu cywilnego. Informacje, jakoby miało to cokolwiek wspólnego z wyborami lub decyzjami władz PiS jest w całości nieprawdziwa i nie ma żadnego poparcia w faktach. Proces interpretacji prawa w tym zakresie jest udokumentowany w formie korespondencji – powiedział Borys. Dodał także, że wskazane na stronie PFR terminy, są terminami ostatecznymi, co nie wyklucza zawarcia umów wcześniej. Jednocześnie przekonuje, że to wcale nie jest obniżka wynagrodzeń, a wręcz w końcowym rozrachunku podwyżka.
Trochę w myśl doktryny partii rządzącej, że “białe jest czarne”, próbuje się usilnie zakłamywać rzeczywistość. Fakty są takie, że podobnie jak kilka lat temu przy reformie “OFE” to właśnie terminy ostateczne mają znaczenie kluczowe, gdyż większość osób właśnie wtedy zostanie do PPK włączona automatycznie, gdy nieświadoma takiej możliwości przegapi termin składania oświadczenia o rezygnacji z uczestnictwa w programie.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU