Unia Europejska od miesięcy znajduje się w ogniu krytyki rosnących w siłę frakcji eurosceptyków. Słabość Brukseli wobec imigracyjnych i ekonomicznych wyzwań kontynentu została instrumentalnie wykorzystana przez takie partie jak Prawo i Sprawiedliwość do budowania poparcia społecznego w opozycji do “dotychczasowych elit”. Symbolem prawicowej rebelii jest spór polskiego rządu z Brukselą, gdzie każdy kolejny krok wspólnoty jest wykorzystywany do budowania w społeczeństwie syndromu oblężonej twierdzy, który zwalnia rządzących z odpowiedzialności za swoje błędy i niekompetencje. Niestety okazuje się, że elity w Brukseli są w nowej sytuacji politycznej całkowicie zagubione i zamiast wzmacniać fundamenty Unii, swoimi decyzjami tylko wkładają w ręce swoich wrogów kolejne argumenty.
Eurosceptycyzm w Polsce – unijny prezent dla PiS?
Takim autodestrukcyjnym ruchem są planowane zmiany w funkcjonowaniu Europarlamentu. Zgodnie z nimi przewodniczący będzie miał prawo przerwać transmisję na żywo wystąpienia konkretnego europosła, jeśli uzna, że występują w nim elementy ksenofobii, rasizmu lub oszczerczej retoryki. Co więcej, elementy uznane za niewskazane będą mogły zostać usunięte z zapisów archiwalnych posiedzeń. Choć takie zmiany w obliczu rosnącej agresji w języku debaty publicznej mogą niektórym wydać się wskazane, to warto przeanalizować jednak efekty takich regulacji. Pierwszy problem pojawia się przy respektowania wartości wolności słowa, ponieważ nowe zasady staną się elementem politycznej cenzury eurosceptyków. O odcięciu transmisji nie będzie decydowało jakieś obiektywne gremium, ale przewodniczący, który jest stroną w politycznym sporze. Powstaje sytuacja analogiczna do wykluczania przez marszałka posłów z posiedzenia Sejmu, pamiętnego grudniowego wieczoru. Wszystko dlatego, że pojęcia rasizmu czy oszczerstwa mogą być dowolnie interpretowane przez polityków. Zwolennicy integracji, pragnąc ułatwić sobie pracę, robią krzywdę idei zjednoczonej Europy. Prawica ma już w Polsce nie tylko własne media, każdy przypadek użycia nowego narzędzia nie zahamuje prawdziwej mowy nienawiści, ale stworzy politycznych męczenników, którzy ponownie rozpalą ogień walki z poprawnością polityczną, ten sam, który wyniósł Trumpa do Białego Domu.
Co więcej, napędzające Eurosceptycyzm w Polsce Prawo i Sprawiedliwość będzie mogło ostatecznie ośmieszyć wszelkie międzynarodowe naciski ws. praworządności w Polsce, ponieważ jak mantrę rządowe media będą pokazywały, że Bruksela sama nie spełnia standardów, o które walczy. Eurosceptycyzm w Polsce można przełamać tylko siłą argumentów, a nie zamykaniem przeciwnikom ust. Do czasu aż liderzy wspólnoty to pojmą, prawica będzie się w skali kontynentu wzmacniała.
Najbardziej paradoksalne jest to, że do osłabienia największych radykałów wystarczy pozwolić im mówić. Bez otoczki bycia ofiarami medialnego układu, wielu liderów skrajnej prawicy uprawia jedynie sztukę autokompromitacji. W niedzielę do Wielkiej Brytanii nie wpuszczono Jacka Miedlara, wywołało to fale oburzenia nie tylko wśród narodowców, ale słuchając jego późniejszych antysemickich oskarżeń i paranoi można dojść do wniosku, że zostawiony sam sobie Miedlar zrobi prawicy więcej szkody niż pożytku.
Aby przetrwać, Unia Europejska musi przywrócić Europejczykom wiarę w swoją skuteczność. Nie zostanie to zrobione poprzez zamiatanie problemów pod dywan. Władze wspólnoty muszą umieć stawić otwarcie czoła swoim oponentom i udowodnić im swoją siłę. Niestety antagonizmy, bierność i inicjatywy jak ta powyżej opisana, tylko utwierdzą miliony w przeświadczeniu o umieraniu Europy. Zamiast stworzenia szansy na lepszą przyszłość, elity Unii Europejskiej ponownie podarowały swoim przeciwnikom wymarzony prezent do odwracania uwagi od ich własnych niepowodzeń.
fot. flickr/ P.Tracz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU