W sobotę w Głogowie zmarł mężczyzna, który przebywał w domowej kwarantannie po powrocie z Niemiec. Miał gorączkę, kaszel i duszności. 16 marca skontaktował się z sanepidem, a ten nakazał przebywanie w warunkach izolacji. 20 marca w piątek zdecydowano, że mężczyznę należy poddać testom na obecność koronawirusa. Niestety, nie zdążono.
Na całym Dolnym Śląsku testy od pacjentów pobierają tylko cztery specjalistyczne karetki nazywane “koronabusami” – pisze Gazeta Wyborcza. Po śmierci mężczyzny, do rządu zaapelował starosta głogowski Jarosław Dudkowiak – Nie okłamujcie ludzi! Testów na obecność koronawirusa nie ma! Starosta w rozmowie z Wyborczą tłumaczy, że braki na wyposażeniu lokalnych stacji epidemiologicznych sygnalizował już dużo wcześniej.
Ludzie, którzy są kierowani na kwarantannę, nie mogą opuszczać swoich domów. Kiedy ich stan się pogarsza, każe im się czekać na przyjazd specjalistycznej karetki. Takie czekanie trwa nawet kilka dni! Te testy powinny być bliżej ludzi, w każdym powiatowym sanepidzie! – grzmi Dudkowiak.
Dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu poinformował Wyborczą, że nie wie, czemu decyzję o przebadaniu podjęto tak późno i dlaczego nie zdecydowano o natychmiastowym wykonaniu testu – (…)Będziemy wyjaśniać, czy mogło mieć to wpływ na jego pogarszający się stan – mówi Jacek Klakocar. Wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski w sobotę uspokajał – Przyczyna jego zgonu nie jest obecnie znana. Mamy wystarczającą ilość testów i są one wykonywane systematycznie.
Problemu z rozstrzygnięciem, kto mówi prawdę na temat testów i wyposażenia ochronnego nie będą mieli Czesi. W sobotę do naszych południowych sąsiadów dotarł transport z Chin – 12 mln masek ochronnych, 200 tys. testów, 120 tys. kombinezonów i 80 tys. okularów ochronnych.
Źródło: wroclaw.wyborcza.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
