Były oficer Służby Ochrony Państwa ujawnił aferę z lotami marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Teraz jest osaczany przez prokuraturę.
Płk Tomasz Ch., były oficer Biura Ochrony Rządu (BOR) i stworzonej w jego miejsce Służby Ochrony Państwa (SOP), ujawnił aferę z prywatnymi lotami marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Sprawa Tomasza Ch. wyszła przy okazji śledztwa w sprawie nieprawidłowości w Zakładach Chemicznych Police. Dwa lata temu, prokuratura będąca pod butem Zbigniewa Ziobry, nie doszukała się znamion przestępstwa w cyklicznym wykorzystywaniu przez Kuchcińskiego rządowych samolotów i helikopterów do prywatnych celów.
Ze śledztwa wynika, że Płk Ch. przekazał Sławomirowi Nitrasowi listę lotów marszałka. To właśnie poseł Platformy Obywatelskiej nadał medialny bieg tej sprawie. Prokuratura uważa, że Ch. ujawnił sprawę w zamian za obietnicę zatrudnienia w warszawskim ratuszu. Zarzuca mu się więc korupcję polegającą na “sprzedaniu” tajemnic.
Teraz okazało się, że prokuratura od dawna tropi tych, którzy, jej zdaniem, doprowadzili do ujawnienia nadużyć Kuchcińskiego. W środę dwóm osobom przedstawiono w tej sprawie oficjalne zarzuty – informuje “Gazeta Wyborcza”.
Według ustaleń gazety, w akcji na terenie woj. zachodniopomorskiego i mazowieckiego agenci CBA zatrzymali we wtorek m.in. płk Tomasza Ch., a także Artura R. – byłego członka zarządu Grupy Azoty Zakładów Chemicznych “Police”. Prokuratura złożyła w sądzie wniosek o tymczasowe aresztowanie. W czwartek ogłosił, że nie zgadza się na zastosowanie tego środka zapobiegawczego. Sąd uznał, że przestępstwo korupcji w tej sprawie nie jest w ogóle uprawdopodobnione. W aktach śledztwa przewija się również nazwisko dziennikarza Radia Zet, który informował o członkach rodziny Kuchcińskiego, którzy podróżowali na koszt państwa
Jak ustaliła “Wyborcza” płk Artur Ch. przyznał się do ujawnienia listy pasażerów lotów Kuchcińskiego. – Tłumaczył, że zrobił to, bo nie mógł już patrzeć na prywatę i wykorzystywanie floty do osobistych celów. Co ważne, kiedy ujawniał te informacje, nie był już funkcjonariuszem publicznym – pisze dziennik.
Mec. Marek Mikołajczyk podkreśla, że w aktach śledztwa nie ma żadnych dowodów na to, że jego klient jest “tanim handlarzem informacjami” – Można powiedzieć, że listy pasażerów ujawnił w dobrze pojętym interesie społecznym. To skandal, że to jego się teraz ściga – mówi w rozmowie z “Wyborczą”.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU