Stany Zjednoczone wysyłają grupę okrętów wojennych, w tym jeden lotniskowiec, w rejon Korei Północnej w reakcji na kolejne próby rakietowe reżimu. Prezydent USA po ataku na Syryjskie wojska powietrzne postanawia zagrać kartę dyplomacji siły. Reputacja tego, kto łatwo naciska czerwony guzik, nadaje tej decyzji szczególne znaczenie. Prezydent USA już na parę dni przed wizytą prezydenta Chin w Waszyngtonie zapowiadał, że “jeśli Chiny nie rozwiążą problemu Korei Północnej, to my to zrobimy”.
Donald Trump upatruje klucza w rozwiązaniu kryzysu Koreańskiego właśnie w interwencji Pekinu, od którego jak powszechnie wiadomo przetrwanie reżimu Kim Dzong Una jest całkowicie zależne. Jednak Chińczycy do tej pory nie byli skłonni zrobić zbyt wiele w sprawie Korei, ponieważ uważają ją za kartę przetargową, na której mogą także sporo ugrać. Zależność Korei od Chin nie ma tylko wymiaru politycznego, ale przede wszystkim ekonomiczny. To właśnie handel z Chinami zapewnia reżimowi podstawowy przypływ gotówki, a chiński rynek finansowy stanowi dla Pjongjang jedyne okno na świat od czasu nałożenia surowych sankcji międzynarodowych.
Dla Pekinu natomiast upadek północnokoreańskiego reżimu nie jest na rękę, ponieważ osłabiłby on geopolityczną pozycję Chin na Dalekim Wschodzie, stąd ciągłość jego wspierania.
Z tego punktu widzenia atak na Syrię w trakcie trwania wizyty prezydenta Chin w USA nie może być w pełni przypadkowy. Trump postawił Xi Jinpinga w bardzo niezręcznym dyplomatycznie położeniu, kiedy ten nie mógł wyrazić w pełni mocno krytycznego stanowiska Chin w tej kwestii. Co więcej, jeśli USA jest w stanie otwarcie zaatakować pupila Rosji, to Xi może zastanowić się, dlaczego nie mogą uderzyć również w satelitę Pekinu?
Puste groźby Trumpa dzięki bombardowaniu Syrii nabierają zupełnie innej mocy, z którą Chińczycy muszą zacząć się liczyć. W polityce najbardziej niebezpieczna jest nieprzewidywalność, a właśnie takim przywódcą stał się Donald Trump. Syryjczycy zostali uderzeni bez solidnych dowodów na udział Baszszara Al-Asada w ataku chemicznym, który przy kilkunastu frakcjach wojny domowej mogło przeprowadzić każde z ugrupowań.
Nawet jeden ze znanych republikanów, Ron Paul stwierdził, że atak chemiczny nie miał żadnego sensu i prawdopodobnie został celowo przeprowadzony, aby zaprzepaścić szansę na pokój w regionie. Jest to bardzo prawdopodobne biorąc pod uwagę, że prezydent Syrii prowadzi zwycięską kampanię, a jego uznanie na arenie międzynarodowej stopniowo rosło, przez co taki atak był z punktu widzenia Damaszku posunięciem absurdalnym.
Mimo zaproszenia Trumpa do Chin i pojednawczego tonu przywódców, to nie jedyna kość niezgody zwiększająca napięcie wokół Korei. USA w marcu rozpoczęły rozmieszczanie w Korei Południowej elementów tarczy antyrakietowej, która może przechwytywać rakiety reżimu, ale równocześnie ma zdolność obserwacji ruchów na znacznej części chińskiego terytorium.
Nowy format dla Korei Północnej staje się bardzo potrzebny, nie tylko z powodu licznych prób rakietowych reżimu, ale i wyczerpywania się dróg jego kontrolowania. The New York Times donosił, że w nieudane próby rakietowe mogły być zaangażowane zaawansowane ataki informatyczne ze strony USA, jednak skuteczność tej taktyki będzie się stopniowo zmniejszać.
Groźba otwartego, ale precyzyjnego uderzenia na instalacje wojskowe w Korei Północnej może stać się dla Ameryki solidną kartą przetargową, jednak jest to gra ryzykowna, a skuteczna tylko tak długo, jak nie trzeba tej groźby realizować. Jest to swego rodzaju zasłona dymna – bardzo cenna w dyplomacji. Samo bombardowanie Korei w przeciwieństwie do Syrii mogłoby mieć znacznie bardziej nieprzewidywalne konsekwencje z racji narażenia sąsiedniej Korei Południowej na potencjalne kroki odwetowe oraz zaognienie relacji Pekin-Waszyngton w o wiele groźniejszym wymiarze niż spór z Moskwą. Jednak ukończenie programu rakietowego przez rząd w Pjongjang stanowi także wielkie zagrożenie, co sprawia, że tak lekką ręką naciskający na spust przywódca jak Trump, może się potencjalnie zdecydować nawet na radykalne środki.
fot. Shutterstock/JStone
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU