– Na pewno Glapiński ma ogromną wiedzę o finansowych operacjach Jarosława Kaczyńskiego. Sądzę jednak, że swoją pozycję zawdzięcza przede wszystkim Rosjanom. Może być dla nich wygodnym narzędziem ze względu na oczywistą zależność: przyjął pałac i posiadłość. Podobnie jak Kaczyński, który zdobył władzę w dużej mierze dzięki Moskwie – z Tomaszem Piątkiem, dziennikarzem Resetu Obywatelskiego o powiązaniach prezesa NBP, Adama Glapińskiego rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Od jakiegoś czasu opisuje Pan powiązania prezesa NBP z Rosjanami. Jak Pan wpadł na trop tych powiązań?
Tomasz Piątek: Dziennikarz Grzegorz Rzeczkowski jako pierwszy zajął się sprawą. Zbadał księgi wieczyste posiadłości, w której mieszka Adam Glapiński. Okazało się, ze prezes NBP otrzymał pałac pod Warszawą w prezencie.
Od kogo?
Od polsko-rosyjskiego miliardera Roberta Szustkowskiego, który współpracuje z oligarchami kremlowskimi – Andriejem Skoczem i Lwem Kwietnojem. To Szustkowski stał za spółką Era, od której Glapiński dostał pałac i posiadłość. A w latach 90. pan Szustkowski był przedstawicielem Montażspiecbanku w Polsce.
Czym jest ta firma?
Montażspiecbank to wielki rosyjski bank, zarządzany przez mafię, ale przede wszystkim kontrolowany przez Kreml. Celem działalności Montażspiecbanku w Polsce lat 90. było odbudowywanie rosyjskich wpływów gospodarczych w naszym kraju. Tak się składa, że Glapiński w archiwum NBP ukrywał dokumenty polskiej fili Montażspiecbanku. Nie chciał ujawniać ich dziennikarzom.
Jednak Grzegorzowi Rzeczkowskiemu udało się wywalczyć dostęp do tych akt. Co w nich znalazł? Z dokumentów wynika jasno, że Montażspiecbank to wielki kremlowski bank, a nie np. jakaś pokątna firemka założona przez podrzędnych gangsterów.
Najwidoczniej tego obecny szef NBP się bał, gdy nie chciał udostępniać akt. Nie chciał, żeby wyszło na jaw, komu zawdzięcza posiadłość i pałac. Mianowicie Rosjanom, którzy odbudowywali w Polsce imperialne wpływy Kremla.
Warto zaznaczyć, że pałacowa transakcja została przedstawiona w taki sposób, żeby wyglądała na banalną, równowartościową wymianę dóbr materialnych. W tym celu zaniżono cenę pałacu i posiadłości. Jednak gołym okiem widać, że zamiana nie była równowartościowa. Glapiński oddał mały domek na warszawskim Wilanowie. W zamian dostał wielki pałac i ogromną posiadłość otoczoną lasami i rzeczką.
Czy taka „wymiana” z punktu prawa jest legalna?
W teorii można wymienić się wszystkim, ale w przypadku, o którym rozmawiamy, Glapiński uzyskał wielką korzyść materialną. A nie zapłacił od niej podatku. Doszło więc do złamania prawa podatkowego, za co można odpowiedzieć przed sądem.
Co o tym mówi sam Glapiński? Twierdzi, że nie zna Szustkowskiego, a ofertę przedstawiła mu agencja nieruchomości… To niezwykłe, gdyż agencje raczej znają się na wycenie domów.
Powiedział Pan, że Robert Szustkowski miał odbudować rosyjskie wpływy gospodarcze w Polsce. Czy to mu się udało?
Nie, ponieważ w Polsce lat 90. panowało antykremlowskie nastawienie. Działalność Montażspiecbanku nie spotkała się z przychylnym odzewem, Polacy nie garnęli się do współpracy. Jednak Szutkowski się nie poddał. Zbudował w Polsce deweloperską grupę Radius. Spółka Era, która dała Glapińskiemu pałac i posiadłość, stanowiła część tej grupy. Szustkowski ją założył m.in. dzięki pieniądzom, które uzyskał od kremlowskich mafijnych oligarchów Skocza i Kwietnoja. A to przyczyniło się do odbudowy rosyjskich wpływów w Polsce – jeśli nie gospodarczych, to politycznych. Menedżerowie grupy Radius, Krzysztof Janiszewski i Jarosław Babiński, założyli słynną podsłuchową restaurację Sowa & Przyjaciele. Dzięki temu wywołano aferę taśmową w 2014 r., co uderzyło w prozachodnią partię PO i pomogło antyzachodniej partii PiS wygrać wybory.
Najważniejszym menedżerem grupy Radius był Jacek Kotas, w 2007 r. wiceminister obrony w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W tym samym roku kontrwywiad wojskowy, kierowany wówczas przez Antoniego Macierewicza, dał Kotasowi prawo dostępu do tajemnic wojskowych. Później Kotas kierował fundacją NCSS. Po 2015 r. Macierewicz zatrudniał w MON antyzachodnich i prokremlowskich ekspertów fundacji pana Kotasa. Takich jak słynny płk Krzysztof Gaj, który w 2014 r. publicznie pochwalił napaść Putina na Ukrainę.
Niedawno Adam Glapiński mimo krytyki został wybrany po raz drugi na stanowisko prezesa NBP. Czemu to zawdzięcza? Dlaczego prezes Jarosław Kaczyński nie chce się pozbyć Adama Glapińskiego?
Na pewno Glapiński ma ogromną wiedzę o finansowych operacjach Jarosława Kaczyńskiego. Sądzę jednak, że swoją pozycję zawdzięcza przede wszystkim Rosjanom. Może być dla nich wygodnym narzędziem ze względu na oczywistą zależność: przyjął pałac i posiadłość. Podobnie jak Kaczyński, który zdobył władzę w dużej mierze dzięki Moskwie. Zatem można przypuścić, że Glapiński pilnuje pieniędzy Jarosława Kaczyńskiego, ale robi to nie tylko dla niego – również dla Rosjan. W takim razie byłby „narzędziem do kontrolowania innego narzędzia”. Sądzę, że gdyby Kaczyński pozbył się Glapińskiego, to wywołałby potężne turbulencje na polskiej scenie politycznej z udziałem obcych służb. Do tego jednak raczej nie dojdzie. Kaczyński boi się Rosjan, więc obawiałby się pozbyć Glapińskiego. Tak jak wspominałem, Glapiński jest też niezbędny Kaczyńskiemu ze względu na swoją wiedzę o finansach.
Jak głęboko w przeszłość mogą sięgać niebezpieczne powiązania prezesa NBP? Aby to zrozumieć, należy zajrzeć do esbeckich akt przechowywanych przez Instytut Pamięci Narodowej. Można się z nich dowiedzieć, że mimo działalności opozycyjnej Glapiński był regularnie wypuszczany na Zachód przez służby PRL.
Powiedział Pan, że Glapiński jest potrzebny Kaczyńskiemu. Gdyby jednak przestał być, to jak bardzo prezes NBP mógłby zaszkodzić prezesowi PiS?
Gdyby do tego doszło i Glapiński zechciał się zemścić, to mógłby wybuchnąć olbrzymi skandal. Prezes NBP mógłby ujawnić, co wie o finansach Kaczyńskiego. I najważniejsze byłoby nie to, co konkretnie powiedziałby Glapiński. Najważniejsze byłoby to, że zarzuty padłyby z ust członka najwyższego kierownictwa obozu władzy. To mogłoby wywrzeć wrażenie nawet na niektórych działaczach PiS.
Trzeba jednak spytać, czy Rosjanie pozwoliliby Glapińskiemu na coś takiego? Tylko wtedy, gdyby uznali, że Kaczyński już się zużył i trzeba go zastąpić Morawieckim lub Ziobrą. Oczywiście, co do wyborców PiS, to należy pamiętać, że oni stanowią zamkniętą bańkę, która żywi się głównie pisowską propagandą. Nawet ewentualny bunt Glapińskiego mógłby zostać tak przedstawiony przez media PiS, że poparcie dla Zjednoczonej Prawicy tylko nieznacznie by osłabło. Raczej mogłoby dojść do pęknięcia w samej partii, wśród jej działaczy – co oczywiście też byłoby jakoś groźne.
Jednak raz jeszcze podkreślę: bardzo wątpię, żeby Glapiński na coś takiego się zdecydował. Prezesa NBP można odwołać, jeśli udowodni mu się przestępstwo, kłamstwo lustracyjne lub przewlekłą chorobę uniemożliwiającą pracę. Pisowcy zapewne stanęliby na głowie, żeby do tego doprowadzić. Gdyby Glapiński chciał zaatakować Kaczyńskiego, opublikować jakieś papiery – to raczej posłużyłby się pośrednikiem, być może dziennikarzem albo blogerem. Nie ujawniłby swego udziału w takim ataku. Tyle, że wtedy atak miałby znacznie mniejszą moc. Myślę, że Kaczyński w jakiejś mierze obawia się wiedzy Glapińskiego, ale przede wszystkim obaj panowie wspierają się nawzajem i wspólnie cieszą się wsparciem Kremla.
Czy Montażspiecbank ma powiązania z Centralnym Bankiem Federacji Rosyjskiej?
Jak najbardziej.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU