– Młodzi cenią sobie ponad wszystko wolność, swobodę i unikają jak ognia autorytetów narzucanych im odgórnie. Młodzi, wolni ludzie nie znoszą taniego moralizatorstwa i tłumaczenia jak mają żyć. Ponadto dobrze znają świat i są na niego otwarci. I jeśli świat miałby wyglądać tak jak go sobie wyobrażają młodzi ludzie, to wiem, że nie miałbym się czego obawiać – z Tomaszem Organkiem o nowym albumie „Ocali Nas Miłość”, kulturze, wolności słowa i polskim społeczeństwie rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Jest Pan piosenkarzem, kompozytorem, autorem tekstów, a nawet powieściopisarzem. Jaki taki „człowiek renesansu” odnajduje w realiach „jesieni średniowiecza”, zafundowanych nam przez partię rządzącą?
Tomasz Organek: Jakoś się odnajduję, bo żyję w tym kraju i płacę podatki. Oczywiście nie jest to moja bajka i jest bardzo dużo rzeczy do zrobienia, a przede wszystkim do naprawienia.
Niedawno na rynku muzycznym pojawił się Pana nowy album „Ocali nas miłość”. Płyta powstała z okazji 77. rocznicy Powstania Warszawskiego. Skąd się wzięło to zainteresowanie historią?
Zainteresowanie historią w zespole jest naturalne, wszyscy są dość świadomi, po studiach. Basista z wykształcenia jest historykiem, więc tematy związane z historią najnowszą są obecne tak samo jak muzyka, obyczaje, czy polityka. Jeżeli chodzi o Powstanie Warszawskie to w tym konkretnym przypadku zostaliśmy zaproszeni przez Muzeum Powstania Warszawskiego, żeby współorganizować obchody w tym roku. Mam na myśli część artystyczną, za którą odpowiada zwykle artysta lub zespół. Robiło to już Voo Voo, Lao Che, czy Mela Koteluk, żeby przywołać zeszłoroczne obchody. W tym roku zaproszenie dotarło do nas.
Czy Pana zdaniem społeczeństwo zna najnowszą historię?
Historia jest bardzo upolityczniona i w zależności od naszego światopoglądu mamy bardzo poszatkowaną wiedzę na temat historii. Najmniej jest wiedzy naukowej, która nie byłaby zniekształcona przez polityków. Tym powinniśmy się kierować – obiektywnymi badaniami i sami sobie wyrabiać zdanie. Trudno mi powiedzieć, czy społeczeństwo zna historię. Na pewno zna pewną jej część, zależnie od bańki, w której żyje.
W jaki sposób zainspirował Pana Eugeniusz Lokajski i jego słynne fotografie?
To się stało za pomocą albumu, który otrzymałem na spotkaniu z dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego. Został on niedawno wydany przez muzeum. Po obejrzeniu stwierdziliśmy w zespole, że jest to materiał na płytę. Oprócz ogromu tragedii, Lokajski zdołał zawrzeć na zdjęciach tyle życia, że nie dało się go przemilczeć. I o tym jest ten album. O śmierci, ale przede wszystkim o życiu, jego krótkich migawkach.
Teksty piosenek z nowego albumu, choć dotyczą dość odległej już przeszłości, brzmią bardzo współcześnie. Czy chodziło Panu o stworzenie pewnego rodzaju pomostu między rokiem 1944 a 2021?
Tak. Oprócz zachęty ze strony Muzeum Powstania Warszawskiego, żeby stworzyć tego typu pomost między rokiem 1944 a 2021, od początku mieliśmy taki zamysł w zespole. Oczywiście można było postawić kolejny monument, ale tych powstało wiele. Uważam, że jedynym sensem, który dziś możemy odnaleźć pośród tych zgliszczy, są wnioski jakie wyciągamy z tej hekatomby. Stąd też tytuł płyty. Piosenki brzmią dość współcześnie, zależało nam, żeby trafiły do współczesnego odbiorcy i wskazały na pewne nadrzędne wartości łączące nasze pokolenia, takie jak: wolność, tolerancja dla odmienności, równość, szacunek, dialog.
Czy młodzi ludzie rozumieją wartości o których Pan wspomniał?
Myślę, że tak i widać to po ich zaangażowaniu społecznym. Mam tu na myśli strajki i wszelkie wystąpienia młodych. Młodzi cenią sobie ponad wszystko wolność, swobodę i unikają jak ognia autorytetów narzucanych im odgórnie. Młodzi, wolni ludzie nie znoszą taniego moralizatorstwa i tłumaczenia jak mają żyć. Ponadto dobrze znają świat i są na niego otwarci. I jeśli świat miałby wyglądać tak jak go sobie wyobrażają młodzi ludzie, to wiem, że nie miałbym się czego obawiać.
Wracając do tematu tolerancji i szacunku dla innych – co Pan sądzi o sytuacji uchodźców, koczujących w nieludzkich warunkach na granicy polsko-białoruskiej i o postawie polskiego rządu, który obiecuje, że obroni nas przed migrantami?
Oceniam tę postawę jak najgorzej, bo oczywiście rozumiem względy bezpieczeństwa i fakt, że pośród tych osób mogą być ludzie niebezpieczni, ale od tego mamy służby, żeby to ustalić. Sytuacja w Afganistanie się pogarsza, a ludzie, którzy koczują na granicy polsko -białoruskiej, uciekają przed śmiercią i niewolą. Talibowie próbują układać się z Zachodem mówiąc np. o prawach kobiet, ale chodzi tylko i wyłącznie o legitymizację ich reżimu.
Nasz rząd, chętnie powołujący się przecież na wartości chrześcijańskie, powinien przede wszystkim tych ludzi ubrać, ogrzać, dać im jeść i pić, do tego otoczyć tych ludzi opieką lekarską, a dopiero później uprawiać swoje polityki. Zamiast tego słyszymy zapowiedzi zwiększenia sił wojskowych i pomysły postawienia muru na granicy z Białorusią. Poza tym, to co mówią specjaliści – to nie jest jedyny kryzys, który nas czeka – przed nami kryzys klimatyczny i tej kwestii nie unikniemy. Polska na tle świata to kraj zamożny i bezpieczny. Ludzie z Południa będą przyjeżdżać na Północ. Na to trzeba się przygotować wypracowując odpowiedzialną politykę imigracyjną. Zamykanie granicy za pieniądze z UE, tak jak to zrobił Erdogan, na dłuższą metę nic nie da.
Dalsze istnienie stacji TVN w obecnym kształcie wydaje się zagrożone w sytuacji, gdy Sejm niedawno przegłosował ustawę lex-TVN. Jak Pan odbiera tę próbę zlikwidowania lub przejęcia przez rządzących kolejnych niezależnych mediów?
To jest stosowanie standardów rosyjskich i łamanie umów handlowych. Nie ma żadnych powodów, żeby nie udzielić koncesji firmie, która jest obecna w Polsce od 20 lat, płaci podatki i spełnia wszelkie kryteria koncesyjne. Oczywista jest intencja rządzących – wyeliminowanie stacji, która patrzy im na ręce. To objaw olbrzymiego strachu przed nieuchronną utratą władzy, a co za tym idzie odpowiedzialnością za stan państwa i widać to już na każdym kroku.
Wolność słowa są również ważne dla artystów. Co Pana zdaniem stracą artyści jeżeli nie będzie niezależnych mediów?
Nic nie stracą, bo artyści, którzy będą chcieli mówić prawdę, będą ją głosili bez względu na obostrzenia i zakazy. Nawet gdyby zamach na TVN się udał, a to jest właściwie już niemożliwe, to są inne sposoby, którymi będzie można dotrzeć do społeczeństwa. Nie da się zamknąć ludziom ust i zmusić do jednorodnego myślenia, chyba, że zacznie się wsadzać ludzi do więzień. Ale w PRL-u nawet i to nie pomogło. Ustawy nie przegłosują, bo opozycja w Senacie w tej sprawie mówi jednym głosem, a prezydent prawdopodobnie ją zawetuje z obawy o reputację międzynarodową po oddaniu urzędu. Poza wszystkim, veto prezydenta, to też możliwość wyjścia z twarzą z tego konfliktu.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU