Na półmetku kadencji niepodzielnych rządów Zjednoczonej Prawicy władza wpadła w pewnego rodzaju korkociąg. Przez pierwsze dwa lata niemal wszystkie “reformy”, które władza przeprowadzała przez Sejm, udawało się przepychać bez większych strat wizerunkowych, a wręcz ze wzrostem notowań w sondażach. Jednak od początku 2018 roku, praktycznie nie ma tygodnia, by władza nie była zmuszona do głębokiej defensywy, z której dodatkowo bardzo trudno jest jej się wydostać. Co ciekawe, gdy przeanalizować najbardziej obciążające obóz rządowy ruchy, to za wszystkimi stoją ludzie jednego polityka – Zbigniewa Ziobro.
Najważniejsza zmiana, z której PiS musi się teraz wycofywać rakiem pod naporem Komisji Europejskiej, czyli szeroko nazwane ustawy sądowe, to przecież dzieło samego Zbigniewa Ziobro. Demontaż trójpodziału władzy i bezprecedensowe w demokratycznym państwie prawa wzmocnienie władzy jednej osoby, która zresztą przecież w przeszłości zdradziła prezesa Kaczyńskiego, do dziś generuje wiele pytań. Tym bardziej, że dziś już widać, że nie przynosi spodziewanych skutków – prokuratury nie stały się bardziej wydolne, praca sądów nie przyspieszyła a na dodatek opór środowiska niweczy efekt wprowadzenia do sądów “prawa i sprawiedliwości”. Jeśli Kaczyński faktycznie uwierzył w to, że Ziobro może zmienić polski wymiar sprawiedliwości w sprawną, działającą i przede wszystkim sprawiedliwą maszynę, to musiał się srodze zawieść. Perspektywa sankcji ze strony Komisji Europejskiej, obywatelskie projekty i atmosfera powszechnego sprzeciwu wobec tych działań pokazuje dobitnie, że koszty znacznie przeskoczyły korzyści, przy okazji budując polityczną pozycję obecnego ministra sprawiedliwości. Nie próżnują też jego najbliżsi polityczni współpracownicy, którzy również budują swoje pozycje kosztem strat wizerunkowych całego obozu władzy.
Burza dyplomatyczna i bardzo poważne nadwyrężenie stosunków sojuszniczych z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi to przecież dzieło Patryka Jakiego, prawej ręki ministra Ziobry. Podobnie komisja weryfikacyjna ds. warszawskiej reprywatyzacji, która poza budowaniem obrazu szeryfa Patryka Jakiego, jako potencjalnego kandydata na prezydenta stolicy, tak naprawdę wciąż niewiele pomogła pokrzywdzonym mieszkańcom. Co gorsza, wyniki najnowszego sondażu pokazują, że nawet wyborcy PiS wolą postawić na polityka Solidarnej Polski, a nie na desygnowanego przez Kaczyńskiego Michała Dworczyka z PiS.
Z kolei afera z nagrodami, z którą wyraźnie obóz rządzący sobie nie radzi to także “zasługa” Beaty Kempy, czyli innej bardzo bliskiej współpracownicy Zbigniewa Ziobry. Profity z tytułu wdzięczności ministrów minister Kempa zgarnęła, odpowiedzialności nie poniosła dotąd praktycznie żadnej, bo przecież nie można jako taką traktować “degradacji” z szefa KPRM na ministra bez teki od pomocy humanitarnej.
Dlaczego prezes Kaczyński nie reaguje tak, jak miał to w zwyczaju jeszcze kilka lat temu, gdy zauważał działania na szkodę partii w wykonaniu poszczególnych polityków swojego obozu? Odpowiedź aż sama ciśnie się na usta – przestał nad tym panować lub nie jest wcale tak wszechmocny, jak się wielu wyborcom PiS wydaje. Im częściej będą pojawiać się doniesienia o złym stanie zdrowia Kaczyńskiego, im więcej będzie jawnych i niejawnych buntów przeciwko jego decyzjom, tym mocniejszy będzie Ziobro i jego ludzie i tym bliżej będzie on przejęcia przywództwa w obozie Zjednoczonej Prawicy.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU