Dokładnie rok temu Dziennik Gazeta Prawna wszedł w posiadanie ponad stu meldunków policji z zabezpieczenia obchodów święta 3 maja w Warszawie. Żadna rozmowa nie była chroniona kryptograficznie ani szyfrowana. W uroczystościach brały udział najważniejsze osoby w państwie od prezydenta, premiera przez marszałków Sejmu i Senatu po parlamentarzystów.
Z nagrań można się dowiedzieć, jaką trasą jadą kolumny z VIP-ami, gdzie przebywa prezydent, czy porusza się pieszo, czy “na kołach”. Funkcjonariusze przekazują sobie informacje o zmianie planów premiera lub które części miasta będą stopnowo włączane do ruchu. Można nawet poznać kryptonim całej operacji. Do uzyskania tego typu ważnych informacji, wystarczy wydanie kilkuset złotych na sprzęt i wyszukanie w interencie częstotliwości używanej przez policję. Jak pisał DGP, taki sprzęt można kupić w sklepie, który jest 200 metrów od Komendy Stołecznej Policji.
Czytelnik DGP przysłał kolejną porcję nagrań policyjnych meldunków, które rejestrował od początku marca do połowy maja – Podawane są dane osobowe, dokładne adresy z numerami mieszkań, numery PESEL, informacje, kto jest w kwarantannie, kto wyszedł z więzienia, kogo nie przyjęli do szpitala psychitarycznego – informuje gazeta. Dziennik przytacza szereg stenogramów z podwarszawskich powiatów, małych lokalnych społeczności, gdzie nawet bez imienia i nazwiska wiadomo o kogo chodzi.
Dziennikarze cały zbiór meldunków wysłali do Komendy Głównej Policji (KGP) – Poprosiliśmy o komentarz do podawania przez radiostacje wrażliwych informacji, standardy komunikacji i możliwość naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych (RODO) – pisze DGP. Mariusz Ciarka, rzecznik KGP odpowiedział formułką o karze jaka grozi za podsłuchiwanie policji przez osoby nieuprawnione.
Po poznaniu numeru PESEL, dokładnego adresu zamieszkania i uzupełnieniu tego zestawu o informacje znalezione w internecie np. na profilach społecznościowych, gdzie ludzie wybebeszają pół swojego życia, można złożyć wniosek o kredyt, czy spróbować kupić drogi sprzęt elektroniczny. To może zrobić nawet laik, który nie ma pojęcia o hakowaniu baz danych. Okazuje się, że nie tylko należy się bać ministra Sasina czy Poczty Polskiej, która chciała od samorządów spisów wyborców, a jej zabezpieczenia systemu informatycznego pozostawiają dużo do życzenia. Wczoraj w Warszawie “słuchacze” mieli żniwa PESEL-owe.
Zdjęcie: Dariush M/Shutterstock, źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU