Obowiązująca od początku tego roku ustawa Prawo wodne jest jedną z największych ustaw przyjętych przez Sejm obecnej kadencji. Reguluje gospodarkę wodno-ściekową, a jednym z najważniejszych jej założeń jest powołanie nowego urzędu centralnego o nazwie Wody Polskie. Do tej pory o ustawie najczęściej mówiło się w kontekście podwyżek opłat za korzystanie z akwenów wodnych, co Polacy mogą odczuć już za chwilę, w letnim sezonie urlopowym. Okazuje się jednak, że ustawa kryje wiele innych tajemnic, a proces legislacyjny budzi bardzo duże wątpliwości.
Dziennikarze “Superwizjera” TVN 24 w ubiegły wieczór przyjrzeli się kontrowersyjnemu przepisowi grubej na 400 stron ustawy. Chodzi o niepozorny ustęp 4. artykułu 36. Ustawy Prawo Wodne: “Wody Polskie wyposażają podmioty, o których mowa w ust. 1 i 2, na własny koszt w przyrządy pomiarowe umożliwiające pomiar ilości pobranych wód lub pomiar ilości i temperatury wprowadzonych ścieków”. Przepis ten bezpośrednio uderzył w interesy przedsiębiorcy Adama Kloski, którego firma zajmowała się produkcją urządzeń pomiarowych. Dzięki jego determinacji i pracy dziennikarzy odsłonięto na jaw skandaliczne okoliczności zamieszczenia omawianego ustępu w ustawie. Bliźniaczo podobne do tych znanych z “afery Rywina”.
https://twitter.com/olejnik_lukasz/status/982901776407056384?s=19
Firma Kama Adama Kloski do tej pory skutecznie konkurowała cenowo i jakościowo w przetargach z oferującymi podobny sprzęt firmami zachodnimi. Urządzenia Kloski funkcjonują do dziś w wielu polskich miejscowościach, gdzie znajdują się elektrownie, fabryki, czy oczyszczalnie ścieków. Kontrowersyjny zapis wyklucza polskiego przedsiębiorcę z możliwości startowania w przetargu. W myśl nowego prawa urządzenia pomiarowe będą dostarczane przez Wody Polskie. Według nowych przepisów, sprzęt musi mieć tak zwane zatwierdzenie typu, czyli certyfikat przyznawany przez Główny Urząd Miar. Nie zostały jednak jeszcze do niego opracowane standardy. Opracowanie ich to wielomiesięczny, skomplikowany proces. Polscy przedsiębiorcy zostali pozbawieni możliwości sprzedaży swoich urządzeń, takie ograniczenia nie dotyczą jednak zagranicznych producentów, których sprzęt ma równoważne certyfikaty.
W maju ubiegłego roku Adam Kloska pojawił się na bydgoskich targach wodno-kanalizacyjnych. W tamtym czasie prace nad Prawem Wodnym znajdowały się na zaawansowanym etapie, projekt Ministerstwa Środowiska trafił do Sejmu. Głównym autorem projektu ustawy był ówczesny wiceminister środowiska Mariusz Gajda, który również przyjechał na branżowe targi. Kloska zorientował się tam, że jego przedsiębiorstwo czeka upadek, gdyż od przyszłego roku zakupem urządzeń pomiarowych zająć miała się państwowa instytucji. Podczas kuluarowych rozmów Adam Kloska z ust jednego z konkurentów usłyszał, że ten “ma już wszystko dograne, po prostu kupią od razu kilkaset urządzeń pomiarowych”.
Mariusz Gajda to kluczowa osoba w pracach nad ustawą prawo wodne. Projekt ustawy był projektem rządowym i powstał pod jego osobistym kierownictwem w ministerstwie środowiska. Wiceminister był obecny na każdym etapie prac, także w Sejmie. Według Kloski raczej niemożliwym jest, że ówczesny wiceminister nie był świadomy konsekwencji zapisu z art. 36 ustawy. Mariusz Gajda przez całe życie pracował w branży wodnej i doskonale ją zna. Był szefem Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej. Dziennikarze TVN 24 zwrócili uwagę, że Gajda stracił to stanowisko po tym, jak po okazyjnie niskiej cenie wydzierżawił zgromadzeniu Redemptorystów z Torunia działkę należącą do Zarządu Gospodarki Wodnej, którym kierował. Działka znajdowała się w bezpośrednim sąsiedztwie Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej Tadeusza Rydzyka. Jesienią ubiegłego roku wiceminister Gajda został pełnomocnikiem do spraw organizacji Wód Polskich, urzędu centralnego wprowadzonego w myśl ustawy Prawo Wodne. W wyniku rekonstrukcji rządu, stracił stanowisko wiceministra, a potem szefa Wód Polskich.
Prawo wodne zostało prześledzone przez reporterów “Superwizjera” TVN 24. Okazało się, że powstająca w pośpiechu i bez uzgodnień międzyresortowych i konsultacji społecznych ustawa przewiduje, że Wody Polskie, będą odpowiedzialne za zakup urządzeń pomiarowych na drodze przetargów i rozdysponują zakupione urządzenia do prywatnych podmiotów. Dziennikarze dotarli do faktu, że pierwotny tekst ustawy nie zawierał tego przepisu. Dociekania dziennikarzy nie dały odpowiedzi na pytanie, kto jest autorem wpisu, wysyłane do rządu i ministerstw pisma spotykały się z ogólnikowymi i wymijającymi odpowiedziami. Z najdokładniejszej odpowiedzi Rządowego Centrum Legislacji wynika, że Komisja Prawnicza RCL, nie redagowała tego przepisu, choć powinna była to zrobić. Przepis został więc wprowadzony samodzielnie, na końcowym etapie prac przez organ wnioskujący, czyli Ministerstwo Środowiska. Z materiałów dostępnych na stronie Rządowego Centrum Legislacji, nie ma informacji na temat tego, kiedy wprowadzono przepis. Wiadomo że, do zmiany doszło i to tuż przed wysłaniem projektu do Sejmu. Nie wiadomo, kto jej dokonał, ale trop prowadzi prosto do osoby wiceministra Mariusza Gajdy.
Koszty przeprowadzanych zmian faworyzujących zagraniczne firmy można z dużym marginesem błędu określić na podstawie dokumentów z prac ustawodawczych. Mowa o liczbie 150 tysiąca urządzeń, co przy średniej cenie 80 tysięcy daje 12 miliardów złotych. Koszty wymuszonego ustawą przedsięwzięcia poniosą użytkownicy wód, bo Polskie Wody mają być organem siebie samofinansującym.
Według Adama Kloski wprowadzona w skandalicznych okolicznościach zmiana do ustawy nie służy interesowi państwa ani portfela podatnika. Zasadne stają się wobec tego przypuszczenia o chęci osiągnięcia prywatnych korzyści.
Afera tej wagi może przyćmić nawet arcyniewygodną dla PiS sprawę nagród wypłacanym ministrom rządu Beaty Szydło. To prosta droga do spadku poparcia PiS do poziomu głęboko niżej niż 20%. Sprawa jest nie do obrony choćby przez fakt, że Prawo Wodne faworyzuje zagraniczne przedsiębiostwa, co jest rażącym oszustwem narodowo-katolickiego rządu na swoich wyborcach. Kto chciał “przytulić” miliardy złotych? Jak ze sprawy wybrnie rada ministrów? Tym tematem będziemy żyli najbliższy czas, warto mu się przyglądać – czego nie zrobi zapewne propagandówka pod szyldem TVP. Dzięki rzetelnej pracy dziennikarzy “Superwizjera” dane było spojrzeć na jedną z największych afer ostatnich dziesięcioleci. Oby przyszło nam również widzieć rychły i ostateczny upadek Prawa i Sprawiedliwości.
Źródło: TVN 24
fot. Kancelaria Sejmu/Krzysztof Białoskórski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU