Jacek Ramotowski w felietonie dla Interia.pl wskazał celnie na to, że PiS okazał się skuteczny w dostarczaniu wyborcom dwóch dóbr, na które w Polsce znajduje się olbrzymi popyt – pieniędzy i godności. Taki przekaz był z resztą powtarzany jak mantra przez polityków PiS, tak jak choćby premiera, który ogłaszając obniżkę PIT mówił o “rewolucji godnościowej”.
Paradoksem jest to, że wyciąganie ręki po jałmużnę można nazwać godnością, ale właśnie to zrobiło Prawo i Sprawiedliwość, uformowało wsparcie socjalne w ramy, które sprawiają, że można wyciągać rękę po pieniądze do kasy państwa z podniesionym czołem i wręcz poczuciem “należy się”. Powyższe stwierdzenie nie oznacza oczywiście, że nie ma w Polsce ludzi potrzebujących wsparcia, czy same programy prorodzinne i społeczne są z natury złe. Jednak kult żywej gotówka, która przywraca godność jest mitem, który wyrządził olbrzymie szkody społeczne.
Od lat znane jest powiedzenie, że ludziom należy dawać wędkę, a nie rybę. Człowiek musi bowiem nabierać samodzielności, która nie tylko pozwoli mu skuteczniej spełniać swoje marzenia, ale również jest niezbędna, aby była mowa o dobrym wychowaniu dzieci. Czyż można bowiem mówić o dobrych wzorcach w sytuacji, jeśli rodzice nie potrafią nauczyć dzieci dążenia do samorealizacji bez wsparcia urzędników i aparatu państwa? Idąc dalej, czy jeśli zlikwidujemy owoce socjalne dobrej zmiany, to ludzie zostaną w naszym kraju pozbawieni godności? Czy pokolenia naszych przodków tejże godności były pozbawione?
Oczywiście kwestia wypaczania znaczenia słów to ledwie wierzchołek góry lodowej, ponieważ za hojne obietnice PiS zapłacimy przyszłością własnych dzieci, w więcej niż jednym wymiarze. Miliardy na “gotówkę do reki”, to również pogorszenie jakości usług publicznych, dłuższe kolejki do lekarzy, słaba jakość edukacji, niedofinansowanie uczelni wyższych. Żyjemy bowiem iluzją rosnącego dobrobytu. Cóż z tego że pojawiło się 500+ i rząd podwyższy płacę minimalną, skoro te zyski nie pokryją kosztów tych zmian.
Za kiepską edukację trzeba będzie płacić słono w korepetycjach lub uciekając przez przeludnieniem klas płacąc czesne w prywatnych szkołach. Za niemożność leczenia na NFZ zapłacimy krocie prywatnie. Złej jakość uczelnie wyższe i niedobór miejsc to z kolei wypychanie młodzieży na studia niestacjonarne. Inflacja również szybko zweryfikuje siłę nabywczą 500+, a samo świadczenie kwotowe, w oderwaniu od poziomu wynagrodzeń, z roku na rok będzie coraz mniej istotnym zastrzykiem gotówki. Powyższe nie jest jednak snuciem kasandrycznych wizji fanatycznych przeciwników PiS.
Na oświatę i wychowanie w przyszłym roku rząd zaplanował 52,2 mld zł, a w latach 2021-2022 kolejne 105,6 mld zł. Oznacza to, że najbliższe 3 lata w oświacie to całkowite zamrożenie wydatków. Gdzie zatem pieniądze na podwyżki dla nauczycieli, gdzie środki na pokrycie rosnących cen choćby prądu i innych mediów, a o jakościowych pomocach naukowych i remoncie infrastruktury nie wspominając. W latach 2021-2022 dojdzie również do zmniejszenia środków na kulturę i dziedzictwo narodowe, a na zabijający tysiące Polaków smog rząd chce wydać w przyszłym roku uwaga… 26,6 miliona zł.
W ochronie zdrowia ma także zostać po staremu. Już dziś NFZ został oszukany przez rząd na 7 mld zł, brakujących tylko w tym roku względem uzgodnionych w 2018 roku progów finansowania. Dbając o dobro Polaków rząd zamroził również liczbę wykonywanych świadczeń wysokospecjalistycznych finansowanych z budżetu państwa na 1 mln mieszkańców. W przyszłym roku ma ich być 392 i tyle samo w dwóch latach następnych. Do lekarza poczekamy zatem dłużej, ponieważ popyt na specjalistyczne usługi medyczne w starzejącym się społeczeństwie z roku na rok rośnie. Nawet wydatki socjalne nie będą rosły wiecznie. Rząd zaplanował wzrost wydatków na te cele do 15,7 proc. PKB w roku bieżącym z 14,9 proc. PKB w 2018. Jednak mimo kolejnych obietnic władzy, przyszły rok przyniesie spadek udziału tej kategorii wydatków w PKB do 15,3 proc.
Dobra zmian nie jest zatem tak łaskawa jak się może wydawać. Koszty społeczne wynikające z budowania niewłaściwych nawyków i kosztów prywatnego uzupełnienia niedoborów usług publicznych sprawią, że Polacy mogą musieli z nawiązką zapłacić za hojność władzy. Niestety za tak skonstruowaną politykę najwięcej zapłacą najmłodsi, którzy wkroczą w dorosłe życie w państwie, które w kwestii realizacji swoich zadań będzie odzwierciedlało hasło “państwa z tektury”.
Źródło: interia.pl
Fot.: Flickr / Kancelaria Sejmu
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU