To kolejny przykład na totalny chaos przy znoszeniu obostrzeń. Branża kinowa załamana decyzją rządu

Rząd podjął decyzję o ponownym otwarciu kin – miłośnicy filmów mogą wrócić przed wielkie ekrany już 12 lutego. Z jednej strony to dobra wiadomość, z drugiej… idealny przykład chaosu w decyzjach rządu dotyczących obostrzeń.

Zamknięcie kin wydawało się dziwną, nieprzemyślaną decyzją. Gdy zostały one otwarte poprzednim razem, po pierwszym lockdownie, w zasadzie jedyną wielką premierą był „Tenet” Christophera Nolana. I trudno powiedzieć, że sale pękały w – nawet tych ograniczonych, pandemicznych – szwach. Sale kinowe to miejsca, gdzie można zadbać o przestrzeganie dystansu społecznego – widzowie siedzą oddaleni od siebie o kilka foteli, w maskach, a po seansie następuje dezynfekcja. Wydawać się mogło, że decyzję o zamknięciu kin podejmowali ludzie, którzy dawno na żadnym seansie nie byli. Albo salę kinową sobie wynajmowali i siedzieli w niej bez maseczek.

To się może nie opłacać

Teraz z kolei wydaje się, że decyzję o otwarciu kin podejmowali ludzie, którzy nie wiedzą, jak te obiekty działają. Z jednej strony to świetnie, że rząd pozwala kinom funkcjonować, z drugiej – pokazuje tym samym chaos, jaki panuje przy podejmowaniu decyzji w sprawie obostrzeń. Kina dostały bowiem tydzień na przygotowania do wznowienia działalności, a obostrzenia poluzowano przecież tylko warunkowo, na dwa tygodnie. W przypadku wzrostu liczby zakażeń wzrośnie, restrykcje powrócą. Nawet jeżeli żadne z kin nie okaże się ogniskiem epidemii, to znów zostaną one zamknięte, razem z hotelami i boiskami.

– Kino w przeciwieństwie do innych branż nie posiada towaru w magazynie i nie może rozpocząć sprzedaży zaraz po ogłoszeniu otwarcia – czytamy w oświadczeniu sieci kin Multikino. Podobnie jak Cinema City, sieć analizuje sytuację i nie podjęła decyzji o wznowieniu działalności. Obie sieci czekają na zapoznanie się z rządowym rozporządzeniem zawierającym szczegóły reżimu sanitarnego, w jakich mają działać kina.